Nastał
poniedziałek. Blade promienie słońca wdarły się w każdy zakamarek Londynu.
Ulice pełne były spieszących się do pracy ludzi oraz rozgadanych dzieci,
wyraźnie cieszących się z tego pierwszego, wrześniowego dnia.
Siedziałam na parapecie niemo wpatrując się w tęgą kobietę prowadzącą za rękę prawdopodobnie swoją córkę. W tej chwili zaczęłam się zastanawiać jakby to było, gdyby m to ja była „normalną”, mugolską dziewczyną. W ostatnim czasie, w trakcie trwania wakacji, kiedy to miałam kontakt z poza magicznymi ludźmi te myśli nachodziły mnie coraz częściej.
Fakt, może byłoby trochę nudniej, ale jestem pewna, że o wiele bezpieczniej.
Siedziałam na parapecie niemo wpatrując się w tęgą kobietę prowadzącą za rękę prawdopodobnie swoją córkę. W tej chwili zaczęłam się zastanawiać jakby to było, gdyby m to ja była „normalną”, mugolską dziewczyną. W ostatnim czasie, w trakcie trwania wakacji, kiedy to miałam kontakt z poza magicznymi ludźmi te myśli nachodziły mnie coraz częściej.
Fakt, może byłoby trochę nudniej, ale jestem pewna, że o wiele bezpieczniej.
- Shanti, na
dół! Spóźnimy się na pociąg! – dobiegł mnie głos ojca, który skutecznie przerwał
melancholijny nastrój.
Z niechęcią podniosłam się, omiotłam pokój ostatnim spojrzeniem i ruszyłam do taty. Kufry, oraz moja ukochana kotka, Sissi czekały już w samochodzie, prawdopodobnie zostały wcześniej umieszczone tam przez ojca. Wyszłam na dwór kierując się w jego stronę. Nie było tak przyjemnie jak mogłoby się wydawać patrząc przez okno.
- Dbaj o siebie, napisz do nas czasem – pouczała mnie mama, jednocześnie obejmując mocno. – Jesteś teraz prefektem, nie przynieś nam wstydu.
- Obiecuję, będę pisać – powiedziałam wyswobadzając się z jej uścisku.
Wsiadłam do auta. Nie docierało jeszcze do mnie, że wracałam do szkoły, za którą tak bardzo się stęskniłam przez minione dwa miesiące. Właściwie, ściślej to ujmując to bardziej za przyjaciółmi, niżeli samym budynkiem i zajęciami. Do stacji King’s Cross z której odchodził pociąg do szkoły nie było daleko, więc po chwili znaleźliśmy się na miejscu. Wypakowałam kufer i wzięłam białą, długowłosą kotkę na ręce.
- Poradzisz sobie, co? – rzucił ojciec.
- Jasne, trzymaj się – uśmiechnęłam się lekko po czym udałam się na peron. Przez chwilę żałowałam, że nawet nie uścisnęłam ojca na pożegnanie.
Z łatwością odnalazłam barierkę pomiędzy peronem dziewiątym i dziesiątym po czym weszłam w nią, uprzednio rozglądając się dookoła. Mym oczom ukazała się dobrze już znana czerwona, parowa maszyna z napisem „Hogwart Express” na lokomotywie. Na peronie było wielu ludzi, przywitania znajomych mieszały się z pouczeniami ich rodziców, oraz płaczem dzieci odprowadzających swoje rodzeństwo.
- Shanti! – usłyszałam znajomy głos.
Ku mnie szybkim krokiem kroczyła rudowłosa dziewczyna.
Z niechęcią podniosłam się, omiotłam pokój ostatnim spojrzeniem i ruszyłam do taty. Kufry, oraz moja ukochana kotka, Sissi czekały już w samochodzie, prawdopodobnie zostały wcześniej umieszczone tam przez ojca. Wyszłam na dwór kierując się w jego stronę. Nie było tak przyjemnie jak mogłoby się wydawać patrząc przez okno.
- Dbaj o siebie, napisz do nas czasem – pouczała mnie mama, jednocześnie obejmując mocno. – Jesteś teraz prefektem, nie przynieś nam wstydu.
- Obiecuję, będę pisać – powiedziałam wyswobadzając się z jej uścisku.
Wsiadłam do auta. Nie docierało jeszcze do mnie, że wracałam do szkoły, za którą tak bardzo się stęskniłam przez minione dwa miesiące. Właściwie, ściślej to ujmując to bardziej za przyjaciółmi, niżeli samym budynkiem i zajęciami. Do stacji King’s Cross z której odchodził pociąg do szkoły nie było daleko, więc po chwili znaleźliśmy się na miejscu. Wypakowałam kufer i wzięłam białą, długowłosą kotkę na ręce.
- Poradzisz sobie, co? – rzucił ojciec.
- Jasne, trzymaj się – uśmiechnęłam się lekko po czym udałam się na peron. Przez chwilę żałowałam, że nawet nie uścisnęłam ojca na pożegnanie.
Z łatwością odnalazłam barierkę pomiędzy peronem dziewiątym i dziesiątym po czym weszłam w nią, uprzednio rozglądając się dookoła. Mym oczom ukazała się dobrze już znana czerwona, parowa maszyna z napisem „Hogwart Express” na lokomotywie. Na peronie było wielu ludzi, przywitania znajomych mieszały się z pouczeniami ich rodziców, oraz płaczem dzieci odprowadzających swoje rodzeństwo.
- Shanti! – usłyszałam znajomy głos.
Ku mnie szybkim krokiem kroczyła rudowłosa dziewczyna.
- Cześć Lily –
uścisnęłam ją na powitanie. – Jak wakacje?
- W porządku, później ci wszystko opowiem, a teraz chodź znajdziemy wolny przedział.
Nie weszłyśmy do pociągu w dobrym miejscu. Musiałyśmy przejść spory kawałek by dostać się do przedziału. Po drodze spotkało nas kilka nieprzyjemności głównie ze strony pierwszorocznych, którzy robili sobie niezbyt sympatyczne żarty.
- Jeszcze jeden taki wygłup i odbiorę ci punkty – warknęłam w stronę niskiego, czarnowłosego chłopaka, kiedy to po raz któryś usłyszałam krzyk jakiejś dziewczynki, której ubranie było pokryte dziwną, galaretowatą wydzieliną. Chłopiec spojrzał na mnie z wyrzutem, po czym zajął miejsce w przedziale pokrzywiając się przy tym. Udałam, że tego nie zauważyłam.
- W porządku, później ci wszystko opowiem, a teraz chodź znajdziemy wolny przedział.
Nie weszłyśmy do pociągu w dobrym miejscu. Musiałyśmy przejść spory kawałek by dostać się do przedziału. Po drodze spotkało nas kilka nieprzyjemności głównie ze strony pierwszorocznych, którzy robili sobie niezbyt sympatyczne żarty.
- Jeszcze jeden taki wygłup i odbiorę ci punkty – warknęłam w stronę niskiego, czarnowłosego chłopaka, kiedy to po raz któryś usłyszałam krzyk jakiejś dziewczynki, której ubranie było pokryte dziwną, galaretowatą wydzieliną. Chłopiec spojrzał na mnie z wyrzutem, po czym zajął miejsce w przedziale pokrzywiając się przy tym. Udałam, że tego nie zauważyłam.
- Cześć Lily –
niespodziewanie zjawił się James, razem z trójką swoich kolegów. – Dostałaś
wszystkie moje listy, kochanie?
Rudowłosa zmierzyła go wzrokiem. Nic się nie zmienił w czasie tych wakacji. Był tak samo przystojny jak zawsze. Podobnie Syriusz, z tym swoim nonszalanckim uśmiechem i ciemnymi, niedbale ułożonymi włosami, które mimo wszystko jak twierdziły jego szkolne fanki dodawały mu uroku. Remus, średniego wzrostu blondyn o miodowych oczach sprawiał wrażenie wyjątkowo zmęczonego, natomiast pulchny i zarazem niski Peter wyglądał na bardzo przestraszonego.
Rudowłosa zmierzyła go wzrokiem. Nic się nie zmienił w czasie tych wakacji. Był tak samo przystojny jak zawsze. Podobnie Syriusz, z tym swoim nonszalanckim uśmiechem i ciemnymi, niedbale ułożonymi włosami, które mimo wszystko jak twierdziły jego szkolne fanki dodawały mu uroku. Remus, średniego wzrostu blondyn o miodowych oczach sprawiał wrażenie wyjątkowo zmęczonego, natomiast pulchny i zarazem niski Peter wyglądał na bardzo przestraszonego.
- Wygląda na to,
że znaleźliśmy ostatni wolny przedział – stwierdził Syriusz, nazywany przez nas
Łapą, po czym otworzył drzwi wciągając za sobą kufer.
- Daj Liluś, pomogę ci – James uśmiechnął się zadowolony z sytuacji.
Zielonooka niechętnie zgodziła się na tą pomoc. Ostatecznie wszyscy razem zajęliśmy miejsca w przedziale.
- Nie rozsiadaj się tak, musimy iść najpierw do przedziału dla prefektów – powiedział do mnie Lupin.
- Remus ty też? Och, gratuluję – uśmiechnęłam się do niego podnosząc z miejsca. – Więc zobaczymy się później – rzuciłam do reszty, po czym razem z Remusem udaliśmy się w poszukiwaniu odpowiedniego wagonu.
***
- Daj Liluś, pomogę ci – James uśmiechnął się zadowolony z sytuacji.
Zielonooka niechętnie zgodziła się na tą pomoc. Ostatecznie wszyscy razem zajęliśmy miejsca w przedziale.
- Nie rozsiadaj się tak, musimy iść najpierw do przedziału dla prefektów – powiedział do mnie Lupin.
- Remus ty też? Och, gratuluję – uśmiechnęłam się do niego podnosząc z miejsca. – Więc zobaczymy się później – rzuciłam do reszty, po czym razem z Remusem udaliśmy się w poszukiwaniu odpowiedniego wagonu.
***
Późnym
wieczorem byliśmy na stacji Hogsmeade. Razem z blondynem prędko wysiedliśmy z
pociągu by móc pokierować pierwszorocznych do Hagrida, który to zgodnie z
tradycją miał przeprawić się z nimi do szkoły przez jezioro. Gdy mieliśmy już
pewność, że wszyscy poszli w dobrym kierunku ruszyliśmy w stronę powozów
ciągniętych przez testrale, magiczne zwierzęta niewidoczne dla ludzi, którzy
nigdy nie byli przy czyjejś śmierci. Chłopcy czekali już na nas z rozzłoszczoną
Lily.
- Lilka, coś się stało? – spytałam ją, kiedy wsiadaliśmy do powozu.
- My tylko chcieliśmy… - zaczął Syriusz, ale rudowłosa skutecznie mu przerwała.
- Lilka, coś się stało? – spytałam ją, kiedy wsiadaliśmy do powozu.
- My tylko chcieliśmy… - zaczął Syriusz, ale rudowłosa skutecznie mu przerwała.
- Zamknijcie się
wreszcie, Shanti później ci to wszystko wytłumaczę – oznajmiła.
- Skarbie nie
denerwuj się, proszę – James wpatrywał się w dziewczynę niczym w drogocenny
obraz.
- Nie nazywaj mnie tak, Potter – wycedziła. – I przestań się gapić jak kretyn.
Kołyszący się, skrzypiący powóz wjeżdżał powoli na teren szkoły. Zamek widać było coraz wyraźniej. Był pięknie oświetlony, co przy błoniach pogrążonych w zupełnych ciemnościach wyglądało zjawiskowo. Powozy zatrzymały się tuż przed wielkimi drzwiami frontowymi. Po chwili całą szóstką wspinaliśmy się już z resztą uczniów po kamiennych schodach do Wielkiej Sali. Prawie całą długość owego pomieszczenia zajmowały cztery stoły, każdy przynależący do jednego z hogwarckich domów uczniowskich. Nad nimi unosiło się zaczarowane niebo, sprawiające wrażenie jakby sala mieściła się pod otwartym dachem oraz zapalone świece zawieszone w powietrzu. Dokładnie pamiętałam jak bardzo wprawiło mnie to w zdumienie, kiedy po raz pierwszy przekroczyłam próg szkoły.
- Nie nazywaj mnie tak, Potter – wycedziła. – I przestań się gapić jak kretyn.
Kołyszący się, skrzypiący powóz wjeżdżał powoli na teren szkoły. Zamek widać było coraz wyraźniej. Był pięknie oświetlony, co przy błoniach pogrążonych w zupełnych ciemnościach wyglądało zjawiskowo. Powozy zatrzymały się tuż przed wielkimi drzwiami frontowymi. Po chwili całą szóstką wspinaliśmy się już z resztą uczniów po kamiennych schodach do Wielkiej Sali. Prawie całą długość owego pomieszczenia zajmowały cztery stoły, każdy przynależący do jednego z hogwarckich domów uczniowskich. Nad nimi unosiło się zaczarowane niebo, sprawiające wrażenie jakby sala mieściła się pod otwartym dachem oraz zapalone świece zawieszone w powietrzu. Dokładnie pamiętałam jak bardzo wprawiło mnie to w zdumienie, kiedy po raz pierwszy przekroczyłam próg szkoły.
Wraz
z resztą zajęłam miejsce przy stole Gryfonów. Ogromny hałas wywołany rozmowami
uczniów ucichł dopiero, kiedy do sali za profesor McGonagall wszedł długi rząd
przerażonych pierwszoroczniaków. Ceremonia przebiegła tak jak zawsze. Tiara
przydziału odśpiewała swoją pieśń, po czym po długich oklaskach przydzielała
nowych uczniów do poszczególnych domów.
Po wszystkim dyrektor szkoły, Dumbledore wstał by zacząć swoją przemowę.
Po wszystkim dyrektor szkoły, Dumbledore wstał by zacząć swoją przemowę.
- Witam naszych
wszystkich, zarówno tych nowych jak i trochę starszych uczniów – rozchylił
ramiona w geście powitania, uśmiechając się przy tym promiennie. – Pozwólcie,
że jak zwykle zwrócę uwagę na kilka rzeczy. Przede wszystkim pierwszoroczniacy
niech wiedzą, że wstęp do Lasu jest absolutnie zakazany. Nasz woźny prosił mnie
też, bym przypomniał, że na korytarzu pomiędzy lekcjami nie wolno używać
czarów, ani nie wolno robić też innych rzeczy, których lista znajduje się w
jego gabinecie. O sprawdzianach kandydatów do drużyny Quidditcha, a także
innych istotnych sprawach poinformują was opiekunowie. I to by było na tyle,
wsuwajcie! – klasnął w dłonie, po czym na wszystkich stołach pojawiło się jedzenie.
Ponownie rozległy się oklaski.
Ponownie rozległy się oklaski.
- W końcu,
umierałem już z głodu – powiedział James tęsknie patrząc w stronę pobawionych
się przed chwilą dań. – Wiesz co? – zwrócił się do Remusa. –Slughorn o was
pytał w pociągu.
- O nas? –
chłopak spojrzał na niego pytająco.
- O ciebie i
Shanti.
- Nie bardzo
rozumiem czego on od nad chce – mruknęłam.
- Lubi znanych
ludzi – stwierdził Syriusz. – A nie można zaprzeczyć, że twój ojciec do takich
zależy.
- W dodatku
oboje zajmują się eliksirami – zauważył Remus.
- Mniejsza z
tym… Powiedzcie lepiej jak minęły wam wakacje.
James i Syriusz
wymienili znaczące spojrzenia.
- Nie było źle –
rzekł James – Prawda, Łapo?
Oboje zaśmiali
się. Reszta uczy przebiegła w podobnej atmosferze. W końcu rozległ się
ogłuszający hałas odsuwających ławek.
- Gryfoni! –
krzyknęłam podnosząc się z miejsca i próbując przedrzeć przez w tłum w stronę
wyjścia. – Proszę, ustawcie się tutaj.
Kiedy już
wszyscy stali w wyznaczonym miejscu, co zajęło dłuższą chwilę, ruszyliśmy na
górę.
- Powiesz mi
teraz co się stało? – spytałam rudowłosą, kiedy pięliśmy się po schodach w
kierunku dormitorium.
- Cóż… Złamali
Severusowi nos w pociągu – mruknęła ponuro.
- Daj spokój,
nie przejmuj się. Oni nigdy nie wydorośleją, a ty pewnie i tak go zaraz mu
naprawiłaś, co?
Lily skinęła
głową. Chwilę później doszliśmy do końca korytarza, zatrzymując się przed
portretem Grubej Damy, pilnującej wejścia do pokoju wspólnego Gryffindoru.
- Ee, Remus… - mruknęłam cicho posyłając mu pytające spojrzenie w nadziei, że on trochę bardziej uważał na spotkaniu dla prefektów.
- Ee, Remus… - mruknęłam cicho posyłając mu pytające spojrzenie w nadziei, że on trochę bardziej uważał na spotkaniu dla prefektów.
Chłopak zaśmiał
się po czym rzekł:
- Felix Felicis
- Zgadza się –
odpowiedziała mu Gruba Dama, a jej portret uchylił się niczym drzwi,
odsłaniając dziurę w ścianie, przez którą przeszliśmy do środka dormitorium.
W
pokoju wspólnym było jak zwykle przytulnie. Zgodnie z godłem Gryffindoru
okrągła komnata znajdująca się w wieży przystrojona była głównie w czerwień.
Znajdowało się w niej mnóstwo foteli, kanap i stolików, a także duży kominek z
wesoło trzaskającym ogniem. Naprzeciwko znajdowała się tablica ogłoszeń, a
zaraz obok schody do pokojów dziewczyn. Machnęłam Remusowi ręką w geście
pożegnania i udałam się razem z Lily do pokoju, gdzie były już Agnes i Katie.
- Cześć –
powiedziała Lily.
- Cześć wam –
odrzekła Agnes szukająca czegoś w swoim kufrze.
Uśmiechnęłam się
lekko po czym położyłam na wznak na łóżku wpatrując się w sufit.
- Musisz zrobić
coś w tym roku z James’em i Syriuszem – szepnęła Cath.
- Dlaczego? –
zdziwiłam się.
- Bo jesteś
prefektem – powiedziała nieco głośniej.
- Skąd taki
obrót sytuacji, myślałam, że Syriusz ci się podoba - mruknęłam przewracając się
na bok i kierując wzrok w jej stronę.
- Tak, ale… -
jej twarz jakby trochę się poczerwieniła
i posmutniała. – No nie ważne, ważne jest to, że jesteś prefektem, prawda?
Powinnaś się tym zająć.
Nie
odpowiedziałam. Wiedziałam, że jeśli zacznę dyskutować, to rozmowa tak czy siak
sprowadzi się do tematu Syriusza o którym zbyt wiele nie lubiłam mówić. Zawsze
denerwowały mnie jego wyimaginowane obrazy wszystkich „zakochanych” w nim
dziewczyn, tak naprawdę nie zdających sobie sprawy z tego jaki jest w
rzeczywistości.
__________________________________________________________
To pierwszy
wpis, mam nadzieję, że w miarę się spodobał, gdyż to moje pierwsze opowiadanie
(nie licząc marnych prób kilka lat temu), które publikuję w internecie.
Dlaczego o HP? Mam do niego wielki sentyment, który wyraźnie powrócił po emisji
filmów przez TVN. Piszę bo lubię, a podobno praktyka czyni mistrza. Jeśli macie
opowiadania o podobnej tematyce to możecie zostawić linki w komentarzach, z
pewnością chętnie przeczytam: )
Dzięki, że skomentowałaś mojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńCo do tego rozdziału, też fajnie piszesz ;)
Na pewno będę czytać dalej xD Nie wiem czy będziesz to robiła, ale czy mogłabyś powiadamiać mnie o nowych notkach?
Jakby coś, to wstawiam cię do linków ;)
Dziękuję, a co do powiadamiania to nie ma sprawy z miłą chęcią będę to robić:) Również dodaję do linków:)
UsuńZapowiada się ciekawie. Masz fajny styl. Oczywiście robisz jakieś błędy, ale naprawdę widać, że masz talent. Mnie też informuj o nowych notkach, chciałbym więcej dowiedzieć się o głównej bohaterce :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jasne, że będę Cię informować o nowych rozdziałach.
OdpowiedzUsuńTematykę mamy jak widzę podobną, chociaż u Ciebie jest to perspektywa przyjaciółki Lily, a u mnie samej Lil.
Styl masz ładny, lekko się czyta.
Błędów chyba nie było, głowy nie dam, ale jeśli były, to nieznaczne i w niczym nie przeszkadzały.
Na temat fabuły, jak na razie nie dam rady się wypowiedzieć, ale zaczyna się ciekawie.
Jeśli możesz to również mnie informuj na magiczna-milosc-lily-i-jamesa.blogspot.com
Hej. Początek jak na razie jest dość ciekawy. Piszesz tak lekko i gładko, co powoduje że się fajnie czyta ;)
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej :D
Czarna ; )
Po Twoim komentarzu na moim blogu bardzo chętnie weszłam na Twój i zaczęłam czytać Twoją twórczość. Powiem Ci, że bardzo interesujące. Znalazłam kilka błędów tzw. literówek, ale to nie odjęło temu rozdziałowi uroku. :)
OdpowiedzUsuńZabieram się do dalszego czytania, a Ciebie z miłą chęcią będę informować kiedy pojawi się u mnie następna notka.