Rano razem z Lily zeszłyśmy do zapełnionej uczniami
wielkiej sali, gdzie od Remusa dostałyśmy obowiązujące nas w tym roku plany
zajęć. Zaraz po śniadaniu udałyśmy się na pierwszą lekcję, którą zgodnie z nim
była transmutacja. Profesor McGonagall zaczęła od poinformowania nas, że w tym
roku oczekuje od nas wielkiego zaangażowania, bo będzie wiele trudnych tematów
do omówienia i dużo do zapamiętania.
- Przypominam wam, że transmutacja jest jedną z najbardziej złożonych i niebezpiecznych dziedzin magii. Obiecuję, że każdy
kto będzie mi przeszkadzał opuści klasę i już więcej do niej nie wróci –
powiedziała, zaczynając tym wstęp do dłuższej przemowy na temat SUMów, czyli
egzaminów, które mieliśmy zaliczać pod koniec tego roku w Hogwarcie.
Po jej wysłuchaniu rozpoczęliśmy
od powtórzenia kilku teoretycznych zagadnień, jednak co chwilę można było
usłyszeć śmiech dobiegający z końca sali. Potter i Black, siedzący w ostatniej
ławce środkowego rzędu, wyraźnie nie nie próżnowali i z pewnością obmyślali
jaki kawał zrobiłby odpowiednie wrażenie na sam początek roku. Spojrzenia
uczniów ciągle kierowane były z zaciekawieniem w ich stronę.
- Panowie, ostrzegam. Zaraz was rozsadzę – powiedziała prof. McGonagall lekko podnosząc głos.
- Panowie, ostrzegam. Zaraz was rozsadzę – powiedziała prof. McGonagall lekko podnosząc głos.
Rzeczywiście umilkli, niestety jak można było przewidzieć - nie trwało
to długo. Minęło może pięć minut i znów rozległ się donośny śmiech, który
chłopcy nieskutecznie próbowali stłumić.
- Dosyć tego! Sheppard usiądziesz z Blackiem, panna Evans idzie do
Pottera. No, szybciej nie mamy nieograniczonej liczby czasu.
No nie! Tylko tego mi jeszcze brakowało, by siedzieć z Blackiem przy
jednym stoliku. Nie miałam jednak szans na przekonanie McGonagall bym została
na miejscu więc posłusznie wykonałam jej polecenie, wymieniając przy tym z Lily
zażenowane spojrzenia.
- Wiesz, Shanti… Traktuje cie jak potencjalną kandydatkę na moją
dziewczynę – odezwał się po chwili Syriusz, kiedy tylko zajęłam miejsce obok
niego.
Prychnęłam nie patrząc nawet w jego stronę. Zajęłam się pisaniem dyktowanych
przez profesorkę słów, które wydały mi się o wiele ciekawsze niż konwersacja z
Black’iem.
- Czasem mam wrażenie, że ci się nawet nie podobam – rzucił.
- Co ty nie powiesz? – zakpiłam.
Byłam zła. Nigdy nie darzyłam tego chłopaka sympatią, głównie przez jego
zachowanie. Te wszystkie dowcipy i ataki na Snape’a… Wcale mi to nie
imponowało, wręcz przeciwnie. Zawsze stałam po stronie Ślizgona. Zresztą pan
Black podrywał wszystkie dziewczyny w Hogwarcie, nic dziwnego, że do mnie też
zwracał się w taki sposób.
- Myślałam o mnie w czasie wakacji? – zapytał.
- Nie… Tak – wydukałam zirytowana nie bardzo zastanawiając się nad odpowiedzią.
- To znaczy?
- Nie wiem – warknęłam podniesionym głosem tak, że wszystkie spojrzenia
zwrócone były teraz w moją stronę. Nie umknęło to też uwadze McGonagall, która
przechadzała się pomiędzy stolikami opowiadając o jakimś słynnym czarodzieju.
- Panno Sheppard, nie wiem co się z tobą dzieje, ale jeszcze chwila i
odejmę wam obojgu punkty. W tym roku zdajecie SUMY i nie dopuszczę takiego
zachowania na moich lekcjach – powiedziała przystając na chwilę po czym znów
wróciła do swojej historii.
***
Po
transmutacji, historii magii, wróżbiarstwie oraz starożytnych runach miałam
chwilę wolną od zajęć. Kiedy tylko razem z Lily zjadłyśmy obiad poszłyśmy na
błonie.
- W sobotę jest wyjście do Hogsmeade – poinformowała mnie rudowłosa.
- Świetnie, przyda się trochę rozrywki – ucieszyłam się na samo
wspomnienie magicznej wioski.
- Ledwo zaczął się rok szkolny, a ty już myślisz o rozrywce? Mów kim
jesteś i co zrobiłaś z Shanti! – zaśmiała się.
Usiadłyśmy nad jeziorem, którego błękitna tafla szeroko się rozciągała.
Wpatrywałam się w piękne, górskie krajobrazy. Lubiłam to miejsce, szczególnie
gdy byłam sama. Otoczenie sprawiało, że było wręcz idealne do przemyśleń.
Czułam lekki wiatr we włosach i na swoich policzkach. Nie było ani za ciepło,
ani za chłodno. Idealnie.
- Hej – Lily szturchnęła mnie lekko. – O czym myślisz?
- O wszystkim i o niczym – odparłam odgarniając grzywkę nachodzącą mi na
oczy.
- To znaczy? – dopytywała się.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo nagle usłyszałyśmy dziwne trzaski i
szmery. Odwróciłam się, jednak nikogo ani niczego nie zauważyłam. Żadna z nas
się nie odezwała, spojrzałyśmy tylko na siebie pytająco. Szmer się powtórzył.
Powoli podniosłyśmy się z miejsca gdy nagle tajemnicza siła pchnęła zielonooką
dziewczynę do wody.
- Lilka! – krzyknęłam przerażona. Nie widziałam dokładnie jak to się
stało, ale byłam pewna, że rudowłosa się nie poślizgnęła, a nikogo oprócz nas
tutaj nie było. – Nic ci nie jest?
- Lily, uratuję cię! – rozległ się znajomy głos. James Potter biegł w
stronę jeziora z lekkim, tajemniczym uśmiechem. – Tylko spokojnie!
Już wiedziałam kto za tym stoi, lecz w głowie ciągle miałam pytanie: jak
to się stało? Dziewczyna była wyraźnie podirytowana. Czarnowłosy wszedł do
jeziora podając rękę rudej, ta jednak pchnęła go tak, że James zachwiał się i
przewrócił.
- Skarbie… - Potter był w lekkim szoku. Podniósł się i wyszedł za rudą
na brzeg.
Nie wytrzymała. Jej ręka prędko wylądowała na jego policzku. Chłopak nie
zdążył się odsunąć. Patrzył teraz na swoją ukochaną z smutkiem i
niedowierzaniem. Widać było, że nie oczekiwał takiej reakcji. Mógł teraz
patrzeć tylko jak się oddala.
- Lily! – zawołałam za nią, jednak ta nie reagowała. – Widzisz co
narobiłeś? – posłałam Rogaczowi groźne spojrzenie.
- Przecież wiesz, że nie chciałem żeby tak wyszło, ale skoro tu już
jesteśmy sami to chciałbym z tobą porozmawiać – rzekł James poważnym tonem.
- O czym? – zapytałam zaniepokojona. Rzadko kiedy miałam okazję sama z
nim rozmawiać. Zazwyczaj przebywaliśmy w szerszym gronie, a i nawet wtedy mało
się do siebie odzywaliśmy. Poza tym chciałam pobiec za Lilką.
Ruszyliśmy razem w kierunku zamku.
- Syriusz się o ciebie martwi – powiedział. – Stwierdził, że ciągle
jesteś jakaś zła i smutna.
- Syriusz martwi się o mnie? – powtórzyłam kpiącym tonem. – Ocenia mnie
na podstawie dwóch dni, tak?
- Nie… To znaczy tak… Ale z tego co widzę ma racje. Powinnaś z nim
porozmawiać, mu bardzo na tobie zależy – odrzekł. Czułam, że uważnie mi się
przygląda.
- Jakbyś nie zauważył mu zależy na każdej dziewczynie. Gdyby nie to, że
ja i Remus się przyjaźnimy w życiu bym się do niego dobrowolnie nie odezwała
–stwierdziłam.
- Nie mów tak, wcale nie… On się bardzo zmienił w ostatnim czasie.
W tym momencie próbowałam się opanować i nie zaśmiać, jednak nie do
końca mi się to udało.
- Prosił cie żebyś mnie przekonał co do niego, prawda? – spytałam chcąc
się upewnić co do słuszności moich myśli.
- Prawda – zgodził się ze mną.
Westchnęłam po czym zapytałam:
- Dlaczego sam tego nie zrobi?
- Bo wie, że i tak nie chciałabyś z nim rozmawiać – wymamrotał.
- Dziwi się? – spojrzałam na niego ze zdumieniem.
- Ja też się dziwie…
- O co ci chodzi?
- Tylko i wyłącznie o to, że możesz się mylić.
- To, że pół Hogwartu się w nim kocha to nie znaczy, że ja też –
powiedziałam podirytowana już tą całą rozmową i przyspieszyłam kroku, by
zostawić Potter’a w tyle.
***
Siedziałam w bibliotece, przy dużym oknie próbując
wgłębić się w lekturę Przewodnika po
magii średniowiecznej. Ogromne pomieszczenie, zapełnione regałami z książkami
znajdowało się na piątym piętrze, skąd rozciągały się wspaniałe widoki. Poszłam
tam sama by uporać się z natłokiem myśli. Nie czułam nic do Syriusza, to było
pewne. Niezbyt go lubiłam, ale nie pałałam znów do niego taką nienawiścią jak
mogłoby się czasem wydawać. Po prostu był mi obojętny.
Ale czy to
możliwe, że rzeczywiście on poczuł cos do mnie? Ten Black, który ciągle tylko
popisywał się przed dziewczynami oczekując uwielbienia? Ten, który w ubiegłym
roku wciąż zmieniał co do nich zdanie? Nie, to nie jest możliwe. Pewnie teraz siedzą
sobie w dormitorium i ze mnie żartują.
- Tak myślałem, że cie tu znajdę.
Podniosłam głowę, którą przed chwilą podpierałam ręką. Nade mną stał
Remus ze stosem ksiąg w rękach.
- Ta chyba należy do ciebie? – uśmiechnął się lekko podając mi
podręcznik z wróżbiarstwa.
Skinęłam głową i położyłam książkę na stoliku przed sobą. Blondyn
wyglądał na tak samo zmęczonego jak wtedy w pociągu. Wydawało mi się też, że
zobaczyłam zadrapanie na jego ręce, ale nie byłam pewna czy mi się nie
przywidziało.
- Dzięki, zupełnie zapomniałam…
- Nie ma za co – odparł po czym usiadł obok mnie. Nasze spojrzenia na
chwilę się spotkały.
- Tęskniłem za tobą – powiedział po chwili tak cicho, jakby bał się, że
ktoś nas usłyszy.
Nieśmiało położył swoją dłoń na mojej, głaszcząc ją delikatnie. Na jego
ustach pojawił się uśmiech, lecz zaniepokoił mnie zauważalny smutek w jego
oczach. Zupełnie nie wiedziałam co i czy
w ogóle powiedzieć. Byłam trochę zdezorientowana tą całą sytuacją. Czułam, że
chłopak chce ze mną o czymś porozmawiać, ale nie byłam pewna czy zrobi to w tym
momencie.
- Ja również za tobą tęskniłam – wymamrotałam w końcu spuszczając wzrok.
Czułam, że moją twarz oblewa rumieniec, ale nie chciałam przerywać tej
chwili. Zawsze darzyłam Remusa sympatią. Wyjątkowo różnił się od swoich
kolegów, szczególnie wykazując się zdecydowanie większą dojrzałością i
odpowiedzialnością. Nie był nadzwyczaj przystojny, ale też nie brzydki, choć
tłumy rozchichotanych dziewczyn nigdy nie były nim zainteresowane tak jak Black’iem czy Potter’em. Po prostu
posiadł coś o wiele cenniejszego niż wygląd – wspaniały charakter.
- No, no, no – ponownie usłyszałam nad sobą czyjś głos.
- No, no, no – ponownie usłyszałam nad sobą czyjś głos.
Podniosłam głowę
i zobaczyłam szczupłego, czarnowłosego chłopaka z zakrzywionym nosem. Musiał
stać tam dobrą chwilę, bo nie słyszałam jego kroków. Ręka Remusa natychmiast
się cofnęła, był wyraźnie speszony tą sytuacją.
- Mieliśmy
porozmawiać, ale jeśli nie masz teraz czasu… - Snape przyglądał mi się uważnie,
zauważyłam, że zaciska w dłoni kawałek pergaminu.
- Shanti,
przepraszam cie, mam pilną sprawę do Severusa – zwrócił się do mnie Remus niepewnie.
– Spotkamy się później w pokoju wspólnym?
- Jasne, nie ma
sprawy – uśmiechnęłam się lekko.
- Więc do
zobaczenia – powiedział podnosząc się z krzesła i ruszając razem z Severusem w
kierunku wyjścia.
Nieco mnie to
zdziwiło. Zawsze wydawało mi się, że Remus nie ma z nim zbyt dobrych kontaktów,
zwłaszcza przez zachowanie James’a i Syriusza. Poza tym Ślizgoni z zasady nie
przebywali z Gryfonami. Rzadko kiedy można było zobaczyć wychowanków tych domów
ot tak spacerujących razem po korytarzach zamku. Nie zastanawiałam się jednak
nad tym długo bo moje myśli ponownie wróciły do rozmowy z Potter’em.
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńUlala... fajnie że dodałaś tak szybko notkę ;)
Mam nadzieję, że to nie będzie kolejny nudny blog z miłością Syriusza, a przy okazji Pottera. Co do przeniesienia Shanti do Syriusza... biedna dziewczyna ;)
I tak przy okazji u mnie pojawił się 2 rozdział na http://zaklinacze-dusz-niezrownowazona.blog.onet.pl/
Do następnego
Dzięki, że mnie powiadamiasz xD
Łał! Naprawdę szybko dodałaś nową notkę! Bardzo mnie to cieszy :D Czyżby do Shanti zalecało się dwóch Huncwotów???No cóż, zobaczymy. Remus oczywiście był jak zwykle tajemniczy. I po co polazł gdzieś ze Snapem? Hmm. Interesujące :)Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Mam nadzieję, że pojawi się równie szybko, co ten :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dalszej weny :*
PS: Dodałam Cię u mnie w linkach :)
"Lily, uratuję cię!" - to mnie powaliło na kolana!
OdpowiedzUsuńDziwnie zaczęłam ; ). Trafiłam na Twojego bloga przypadkiem w poszukiwaniu czegoś ciekawego do czytania i znalazłam! Tym bardziej, ż odkąd w TVN można oglądać HP, jakby coś się we mnie obudziło.
Hmm... ja tam lubię Syriusza chyba najbardziej.Ogólnie obydwie notki bardzo mi się podobają.
Proszę informuj mnie o nowościach http://cienie-magii.blog.onet.pl
Tajemnicza
Aj jak ja kocham Pokolenie Huncwotów.
OdpowiedzUsuńPowinnam mieć zakaz wchodzenia na blogi gdyż każdy nowy który mi się spodoba czytam z wypiekami na twarzy.
Normalnie obudziłaś we mnie dawne wspomnienia, które kiełkowałam gdy sama próbowałam pisać o Lilly i Jamesie.
Naprawdę wspaniałe.
I żałuje tylko jednego.
że jest takie krótkie!!
Czuje pewien niedosyt więc powiadom mnie o kolejnej notce, gdy już się pojawi.
z przyjemnoscią poczytam a jeśli chcesz zapraszam również do siebie: www.niesmiertelna-milosc.blog.onet.pl
powiadamiaj mnie w Spamowniku i nie przejmuj sie gdy komentarz się nie wyświetli.
onetowi zdarza się czasem świrować i wyświetla go po czasie.
Super, że dodałaś rozdział tak szybko, chociaż spowodowało to, ze nie zdążyłam skomentować.
OdpowiedzUsuńDzisiaj nadrabiam i komentuję zaległe rozdziały.
"Lily, uratuję cię" było boskie;)
Zresztą jak cały rozdział.
Zastanawia mnie tylko, jaką sprawę ma Remus do severusa.
Czekam na nowy rozdział i pozdrawiam
Asia-A&J