Lekcje eliksirów z pewnością należały do
tych, na które udawałam się z wielką przyjemnością. Zaklęcia zaklęciami, ale
widok unoszących się nad kociołkami oparów zawsze wywoływał u mnie pewnego
rodzaju euforię. Mimo, że czasem przywoływały one przykre wspomnienia.
4 lata wcześniej:
- Tato! Tato, gdzie jesteś?! – krzyczałam
przerażona zbiegając po schodach do pracowni ojca. Już na górze wyczuwałam
dziwną woń sugerującą, że go tam znajdę.
- W kuchni jest w-wielk-ki szcz-czu-r –
wymamrotałam cała trzęsąc się z przerażenia. Odkąd tylko pamiętam panicznie
bałam się tych stworzeń.
- To pewnie bogiń, nie przeszkadzaj mi
teraz – odburknął zapisując coś nerwowo na kawałku pergaminu.
Nie dałam jednak za wygraną.
- P-proszę zrób coś z nim...
Okropnie się bałam. Nagle w jednym z ogromnych
kotłów zaczęło coś trzaskać, robiąc przy tym niesamowity hałas. Odruchowo się
odsunęłam, prawie przewracając. W ostatniej chwili podparłam się ręką o ścianę.
- Cholera jasna… Dziecko drogie, nie
widzisz, że teraz pracuje? – warknął, po czym jednym ruchem różdżki zamknął mi
drzwi przed nosem.
Tak.
Ojciec zawsze miał ważniejsze sprawy na
głowie. Zazwyczaj był miły, ale jednak to takiego pamiętałam go
najbardziej.
Wchodząc do lochów poczułam przyjemny
chłód. Mimo, że do kamiennych ścian przymocowane były palące się pochodnie
zawsze było tam zdecydowanie zimniej niż w innych częściach zamku. Gdy tylko
Slughorn zobaczył mnie i Lily uśmiechnął się i powitał nas z entuzjazmem.
-
Witam was moi drodzy – powiedział mężczyzna, kiedy wszyscy zajęli już swoje
miejsce. – Wyjmijcie wszystko, dziś nauczymy się przyrządzać eliksir
skurczający. Otwórzcie podręczniki na stronie dziewiątej i do roboty.
W
Sali rozległy się odgłosy przesuwanych kociołków i wykładanych na stoły grubych
egzemplarzy Eliksirów dla zaawansowanych.
Po znalezieniu w szafce potrzebnych składników wróciłam na swoje miejsce i
odczytałam wskazówki zapisane w podręczniku. Pospiesznie zaczęłam ciąć na
kawałki korzonki stokrotek, obrałam suszoną figę po czym z obrzydzeniem
spojrzałam na śledzionę szczura będącą kolejnym składnikiem. Martwy czy nie –
szczur zawsze był dla mnie czymś okropnym.
-
Coś się stało? – zapytał Severus stojący zaraz obok mnie, patrząc najpierw na
moje drżące ręce, a dopiero później na twarz.
-
Daj to, pomogę ci – mruknął dodając ten i inne składniki, co chwile mieszając
je dokładnie, jakby znał instrukcję na pamięć. Nie sprawiło mu to żadnego
problemu. Cóż, trzeba przyznać, że Snape mimo moich chęci zawsze był ode mnie
zdecydowanie lepszy w eliksirach.
-
Dzięki – wyszeptałam nieco zażenowana patrząc jak zapisuje coś w swoim
podręczniku.
-
Nie ma sprawy… Te podręczniki są fatalne – stwierdził.
Slughorn
przechadzał się po lochu, co chwilę pochylając się nad kociołkami. Przy jednych
kiwał głową, na inne patrzył z politowaniem.
-
No, no, wspaniale. Chyba nikomu jeszcze nie udało się tak szybko sporządzić tego
eliksiru. Właśnie zdobyłaś 20 punktów dla Gryffindoru – zawołał po spojrzeniu w
mój kocioł.
Po
opanowaniu wyjątkowego zdziwienia posłałam Severusowi pełne wdzięczności
spojrzenie, na co on nie odpowiedział. Nie potrafiłam wyczytać z jego twarzy
żadnych emocji.
-
Pod koniec września organizuję małe przyjęcie w moim gabinecie, byłoby mi
bardzo miło, gdybyś zechciała przyjść – Slughorn znów zwrócił się do mnie, tym
razem ściszając głos. – Lily, ty również – uśmiechnął się do niej, po czym
odszedł w celu sprawdzenia innych wywarów.
***
-
Co to miało znaczyć? – zapytała rudowłosa, kiedy siedziałyśmy już przy kominku
w pokoju wspólnym. – Od kiedy Sev w ogóle z tobą rozmawia?
-
Też mnie to zastanawia. Może od wtedy, od kiedy zaczął zadawać się z Remusem –
mruknęłam wpatrując się w wesoło trzaskający ogień.
Dziewczyna
wybałuszyła na mnie oczy. Widząc jej zdziwienie, którego się spodziewałam,
opowiedziałam jej o tym, co wydarzyło się w bibliotece. Lily już otworzyła usta
chcąc coś powiedzieć, kiedy nagle zjawił się Syriusz:
-
Kochanie, coś się stało? Nie wyglądasz zbyt dobrze. Prześpij się może, moja
dziewczyna zawsze musi wyglądać olśniewająco – powiedział siadając obok na
kanapie i próbując mnie objąć. Odsunęłam się natychmiast.
-
Nie jestem twoją dziewczyną, Black– wycedziłam.
-
Co nie zmienia faktu, że mogłabyś się przespać – uśmiechnął się łobuzersko.
-
Z tobą zapewne bym się wyspała, co? – powiedziałam tak, że w moim głosie można
było wyczuć wyraźną ironię.
-
Nie zmrużyłabyś byś oka, kotku – wyszczerzył się.
-
Mhm… - mruknęłam pod nosem po czym wróciłam do przyglądania się płomieniom
tańczącym w kominku, skutecznie unikając
patrzenia na Łapę. Na moje szczęście przez dziurę w portrecie weszli James i
Remus, a zaraz za nimi wlekł się Peter, potykając się niezdarnie o własną
szatę, co wywołało salwę śmiechu.
-
O witaj Luniaczku, chyba musimy porozmawiać – zwrócił się Syriusz do Remusa, kiedy
już się opanował. Ten obrzucił go zdziwionym spojrzeniem. – Nie żebym potępiał
twoje znajomości z Ślizgonami, bo niektórzy nie są tacy całkiem źli, ale… Ty
zadajesz się z tymi mniej fajnymi, Remi.
-
Widziałem cie z nim na korytarzu – poinformował go James. – No, trzeba
przyznać, że niezbyt przyjemny widok.
-
Dlaczego nie powiedziałeś nam o tym wcześniej? – spytał Black po chwili ciszy.
-
Sądziłem, że to nie istotne – rzekł Lupin.
-
Bo nie jest – przyznała Lily, karcąc Syriusza wzrokiem. – Remus sam wie z kim
powinien rozmawiać, a z kim nie.
-
Liluś, po prostu się martwimy…
***
Cały wieczór spędziłam w pokoju wspólnym,
razem z Remusem i Lily, skupiając się na pracy zadanej przez McGonagall. Nie
rozmawialiśmy o niczym innym. Zresztą bałam się wprost zapytać o Severusa,
którego zachowanie trochę mnie niepokoiło. Wiedziałam, że i tak dostanę
wymijającą odpowiedź.
Reszta tygodnia minęła podobnie.
Wiedzieliśmy już, że ten rok nie będzie należał do najlżejszych, głównie ze
względu na SUMy, którymi byliśmy regularnie straszeni przez nauczycieli, dających
nam do zrozumienia, że to od nich w dużej mierze zależeć będzie nasza
przyszłość.
Kiedy w końcu nastała sobota wszyscy nieco
się ożywili. Na wypady do Hogsmeade zawsze czekało się z utęsknieniem. Mimo, że
piątkowa noc była deszczowa ten dzień wydawał się nieco cieplejszy, a co
najważniejsze bezchmurny. Gdy się obudziłam w pokoju nie było nikogo, oprócz
Agnes zapisującej coś nerwowo w swoim pamiętniku. Przywitałam się krótko, po
czym po porannej toalecie udałam się do pokoju wspólnego, gdzie już zbierali
się podekscytowani uczniowie.
-
Shanti! Dobrze, że jesteś… ja…– Lily podbiegła do mnie cała roztrzęsiona.
-
Co… - zaczęłam, ale nie dała mi skończyć.
-
Coś… Coś z Remusem – powiedziała takim tonem, jakby zaraz miała zasłabnąć.
Od
razu pobiegłyśmy do skrzydła szpitalnego. Niepewnie weszłam do środka. Nigdy nie
lubiłam tego miejsca, jednak nie to wtedy się liczyło. Łóżko Lupina otoczyli
już jego przyjaciele. Nie wyglądał najlepiej. Jego twarz była blada, a usta
sine. Na policzku oraz rękach można było dostrzec wiele drobnych i
poważniejszych zadrapań. Szaty również
były w okropnym stanie.
-
Co się stało? – zapytałam przerażona.
James
już otworzył usta, aby mi odpowiedzieć.
-
Nic mu nie będzie – odparła za niego pielęgniarka, która właśnie zjawiła się z
tacą eliksirów, kładąc jeden z nich przy łóżku chłopaka. – Musi tylko trochę
odpocząć i zacząć bardziej na siebie uważać. Podałam mu eliksir słodkiego snu,
kiedy się obudzi z pewnością poczuje się lepiej.
Remus? Uważać?
-Ale
co mu się stało? – dopytywała się Lily, kiedy pani Pomfrey się oddaliła. – Co znów
zrobiliście?
-
Czemu od razu zakładasz, że coś zrobiliśmy? – oburzył się Syriusz.
-
Sami nie do końca wiemy co się stało –
odparł James.
-
Jakoś nie chce mi się w to wierzyć – prychnęła nie spuszczając wzroku z leżącego
na łóżku blondyna.
Ojej, ojej. Chyba jestem pierwsza :D Rozdział najlepszy z tych, które się dotychczas pojawiły. Syriusz jest taki słodki i wkurzający zarazem. Próbowałam wymyśleć, co się stało, że Snape taki miły się zrobił, jednak nic nie przychodzi do głowy! No i Remus. Biedaczysko. Czy to ma coś wpólnego z jego futekowym problemem???
OdpowiedzUsuńNo. Bardzo mi się podobało <3 Ale zdradź mi, jak ty to robisz, że tak szybko piszesz te rozdziały? Ja siedziałam wczoraj dwie godziny i napisałam zaledwie pół notki. Masz talent :)
Pozdrawiam :D
Dzięki, bardzo mi miło, że ci się podoba :D Co do Snape'a i Remusa to mam nadzieję, że w następnych rozdziałach nieco się to rozjaśni :)
UsuńHmm... Sama nie wiem jak to robie, ale zauważ, że moje rozdziały nie sa zbyt dlugie :D Jak już przyjdzie mi do głowy jakiś pomysł notuję sobie to mniej więcej w zeszycie, a później staram się coś konkretniejszego z tego zrobić :) Jak na razie efekty takie sobie, ale mam nadzieje, ze w miare pisania bedzie coraz lepiej :)
Również pozdrawiam i życzę dużo weny :D
Omomomom <3. Zgadzam się z S@die. Syriusz jest taki słodki i irytujący za jednym razem!
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie, dlaczego Snape jest taki milutki... czyżby czegoś chciał? No, no... zapewne nie wyjdzie to na dobre Shanti. No i ta cała sprawa z Remusem. Co mu się stało? Na początku myślałam, że chodzi o jego "futrzany problem" - ale stwierdziłam, że to nie może być TO.
Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale się to wyjaśni. Nie wiem, czy zapraszałam już na swojego drugiego bloga (jeśli tak, to wybacz za kolejny raz) zapraszam, http://droga-potepionych.blog.onet.pl
Pozdrawiam, cienie-magii.
Hej ;) Fajnie się rozkręca ^^ Osobiście bardziej kibicuje żeby akcja rozwinęła się między g.bohaterką a Remusem ale w sumie Syriusz ma ciekawy charakter w twoim opowiadaniu xD
OdpowiedzUsuńJeżeli byś mogła dawać jakiś znak o nowych rozdziałach to byłabym wdzięczna :3
coockiegirl.blogspot.com jak coś :)
Rozkręć akcję bardziej xD
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, nie umiem pisać jakiś dobrych komentarzy, więc sprostuję: więcej w tym rozdziale jest czegoś, co czyta się z zapartym tchem, że tak ujmę :) Weny mnóstwo życzę xD
Dzięki za komentarz, to bardzo miłe, świetny rozdział , wklejam twój blog do "czytanych" :D
OdpowiedzUsuńhttp://podejrzana-huncwotka.blogspot.com/