Harry Potter - Empty Caldron -->

środa, 11 lipca 2012

3. „Nie jestem twoją dziewczyną, Black”.




Lekcje eliksirów z pewnością należały do tych, na które udawałam się z wielką przyjemnością. Zaklęcia zaklęciami, ale widok unoszących się nad kociołkami oparów zawsze wywoływał u mnie pewnego rodzaju euforię. Mimo, że czasem przywoływały one przykre wspomnienia.
4 lata wcześniej:
- Tato! Tato, gdzie jesteś?! – krzyczałam przerażona zbiegając po schodach do pracowni ojca. Już na górze wyczuwałam dziwną woń sugerującą, że go tam znajdę.
- W kuchni jest w-wielk-ki szcz-czu-r – wymamrotałam cała trzęsąc się z przerażenia. Odkąd tylko pamiętam panicznie bałam się tych stworzeń.
- To pewnie bogiń, nie przeszkadzaj mi teraz – odburknął zapisując coś nerwowo na kawałku pergaminu.
Nie dałam jednak za wygraną.
- P-proszę zrób coś z nim...
Okropnie się bałam. Nagle w jednym z ogromnych kotłów zaczęło coś trzaskać, robiąc przy tym niesamowity hałas. Odruchowo się odsunęłam, prawie przewracając. W ostatniej chwili podparłam się ręką o ścianę.
- Cholera jasna… Dziecko drogie, nie widzisz, że teraz pracuje? – warknął, po czym jednym ruchem różdżki zamknął mi drzwi przed nosem.
Tak. Ojciec zawsze miał ważniejsze sprawy na głowie. Zazwyczaj był miły, ale jednak to takiego pamiętałam go najbardziej.
Wchodząc do lochów poczułam przyjemny chłód. Mimo, że do kamiennych ścian przymocowane były palące się pochodnie zawsze było tam zdecydowanie zimniej niż w innych częściach zamku. Gdy tylko Slughorn zobaczył mnie i Lily uśmiechnął się i powitał nas z entuzjazmem.
- Witam was moi drodzy – powiedział mężczyzna, kiedy wszyscy zajęli już swoje miejsce. – Wyjmijcie wszystko, dziś nauczymy się przyrządzać eliksir skurczający. Otwórzcie podręczniki na stronie dziewiątej i do roboty.
W Sali rozległy się odgłosy przesuwanych kociołków i wykładanych na stoły grubych egzemplarzy Eliksirów dla zaawansowanych. Po znalezieniu w szafce potrzebnych składników wróciłam na swoje miejsce i odczytałam wskazówki zapisane w podręczniku. Pospiesznie zaczęłam ciąć na kawałki korzonki stokrotek, obrałam suszoną figę po czym z obrzydzeniem spojrzałam na śledzionę szczura będącą kolejnym składnikiem. Martwy czy nie – szczur zawsze był dla mnie czymś okropnym.
- Coś się stało? – zapytał Severus stojący zaraz obok mnie, patrząc najpierw na moje drżące ręce, a dopiero później na twarz.
- Daj to, pomogę ci – mruknął dodając ten i inne składniki, co chwile mieszając je dokładnie, jakby znał instrukcję na pamięć. Nie sprawiło mu to żadnego problemu. Cóż, trzeba przyznać, że Snape mimo moich chęci zawsze był ode mnie zdecydowanie lepszy w eliksirach.
- Dzięki – wyszeptałam nieco zażenowana patrząc jak zapisuje coś w swoim podręczniku.
- Nie ma sprawy… Te podręczniki są fatalne – stwierdził.
Slughorn przechadzał się po lochu, co chwilę pochylając się nad kociołkami. Przy jednych kiwał głową, na inne patrzył z politowaniem.
- No, no, wspaniale. Chyba nikomu jeszcze nie udało się tak szybko sporządzić tego eliksiru. Właśnie zdobyłaś 20 punktów dla Gryffindoru – zawołał po spojrzeniu w mój kocioł.
Po opanowaniu wyjątkowego zdziwienia posłałam Severusowi pełne wdzięczności spojrzenie, na co on nie odpowiedział. Nie potrafiłam wyczytać z jego twarzy żadnych emocji.
- Pod koniec września organizuję małe przyjęcie w moim gabinecie, byłoby mi bardzo miło, gdybyś zechciała przyjść – Slughorn znów zwrócił się do mnie, tym razem ściszając głos. – Lily, ty również – uśmiechnął się do niej, po czym odszedł w celu sprawdzenia innych wywarów.


***


- Co to miało znaczyć? – zapytała rudowłosa, kiedy siedziałyśmy już przy kominku w pokoju wspólnym. – Od kiedy Sev w ogóle z tobą rozmawia?
- Też mnie to zastanawia. Może od wtedy, od kiedy zaczął zadawać się z Remusem – mruknęłam wpatrując się w wesoło trzaskający ogień.
Dziewczyna wybałuszyła na mnie oczy. Widząc jej zdziwienie, którego się spodziewałam, opowiedziałam jej o tym, co wydarzyło się w bibliotece. Lily już otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, kiedy nagle zjawił się Syriusz:
- Kochanie, coś się stało? Nie wyglądasz zbyt dobrze. Prześpij się może, moja dziewczyna zawsze musi wyglądać olśniewająco – powiedział siadając obok na kanapie i próbując mnie objąć. Odsunęłam się natychmiast.
- Nie jestem twoją dziewczyną, Black– wycedziłam.
- Co nie zmienia faktu, że mogłabyś się przespać – uśmiechnął się łobuzersko.
- Z tobą zapewne bym się wyspała, co? – powiedziałam tak, że w moim głosie można było wyczuć wyraźną ironię.
- Nie zmrużyłabyś byś oka, kotku – wyszczerzył się.
- Mhm… - mruknęłam pod nosem po czym wróciłam do przyglądania się płomieniom tańczącym w kominku, skutecznie  unikając patrzenia na Łapę. Na moje szczęście przez dziurę w portrecie weszli James i Remus, a zaraz za nimi wlekł się Peter, potykając się niezdarnie o własną szatę, co wywołało salwę śmiechu.
- O witaj Luniaczku, chyba musimy porozmawiać – zwrócił się Syriusz do Remusa, kiedy już się opanował. Ten obrzucił go zdziwionym spojrzeniem. – Nie żebym potępiał twoje znajomości z Ślizgonami, bo niektórzy nie są tacy całkiem źli, ale… Ty zadajesz się z tymi mniej fajnymi, Remi.
- Widziałem cie z nim na korytarzu – poinformował go James. – No, trzeba przyznać, że niezbyt przyjemny widok.
- Dlaczego nie powiedziałeś nam o tym wcześniej? – spytał Black po chwili ciszy.
- Sądziłem, że to nie istotne – rzekł Lupin.
- Bo nie jest – przyznała Lily, karcąc Syriusza wzrokiem. – Remus sam wie z kim powinien rozmawiać, a z kim nie.
- Liluś, po prostu się martwimy…


***


Cały wieczór spędziłam w pokoju wspólnym, razem z Remusem i Lily, skupiając się na pracy zadanej przez McGonagall. Nie rozmawialiśmy o niczym innym. Zresztą bałam się wprost zapytać o Severusa, którego zachowanie trochę mnie niepokoiło. Wiedziałam, że i tak dostanę wymijającą odpowiedź.
Reszta tygodnia minęła podobnie. Wiedzieliśmy już, że ten rok nie będzie należał do najlżejszych, głównie ze względu na SUMy, którymi byliśmy regularnie straszeni przez nauczycieli, dających nam do zrozumienia, że to od nich w dużej mierze zależeć będzie nasza przyszłość.
Kiedy w końcu nastała sobota wszyscy nieco się ożywili. Na wypady do Hogsmeade zawsze czekało się z utęsknieniem. Mimo, że piątkowa noc była deszczowa ten dzień wydawał się nieco cieplejszy, a co najważniejsze bezchmurny. Gdy się obudziłam w pokoju nie było nikogo, oprócz Agnes zapisującej coś nerwowo w swoim pamiętniku. Przywitałam się krótko, po czym po porannej toalecie udałam się do pokoju wspólnego, gdzie już zbierali się podekscytowani uczniowie.
- Shanti! Dobrze, że jesteś… ja…– Lily podbiegła do mnie cała roztrzęsiona.
- Co… - zaczęłam, ale nie dała mi skończyć.
- Coś… Coś z Remusem – powiedziała takim tonem, jakby zaraz miała zasłabnąć.
Od razu pobiegłyśmy do skrzydła szpitalnego. Niepewnie weszłam do środka. Nigdy nie lubiłam tego miejsca, jednak nie to wtedy się liczyło. Łóżko Lupina otoczyli już jego przyjaciele. Nie wyglądał najlepiej. Jego twarz była blada, a usta sine. Na policzku oraz rękach można było dostrzec wiele drobnych i poważniejszych zadrapań.  Szaty również były w okropnym stanie.
- Co się stało? – zapytałam przerażona.
James już otworzył usta, aby mi odpowiedzieć.
- Nic mu nie będzie – odparła za niego pielęgniarka, która właśnie zjawiła się z tacą eliksirów, kładąc jeden z nich przy łóżku chłopaka. – Musi tylko trochę odpocząć i zacząć bardziej na siebie uważać. Podałam mu eliksir słodkiego snu, kiedy się obudzi z pewnością poczuje się lepiej.
Remus? Uważać?
-Ale co mu się stało? – dopytywała się Lily, kiedy pani Pomfrey się oddaliła. – Co znów zrobiliście?
- Czemu od razu zakładasz, że coś zrobiliśmy? – oburzył się Syriusz.
-  Sami nie do końca wiemy co się stało – odparł James.
- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć – prychnęła nie spuszczając wzroku z leżącego na łóżku blondyna.

6 komentarzy:

  1. Ojej, ojej. Chyba jestem pierwsza :D Rozdział najlepszy z tych, które się dotychczas pojawiły. Syriusz jest taki słodki i wkurzający zarazem. Próbowałam wymyśleć, co się stało, że Snape taki miły się zrobił, jednak nic nie przychodzi do głowy! No i Remus. Biedaczysko. Czy to ma coś wpólnego z jego futekowym problemem???
    No. Bardzo mi się podobało <3 Ale zdradź mi, jak ty to robisz, że tak szybko piszesz te rozdziały? Ja siedziałam wczoraj dwie godziny i napisałam zaledwie pół notki. Masz talent :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, bardzo mi miło, że ci się podoba :D Co do Snape'a i Remusa to mam nadzieję, że w następnych rozdziałach nieco się to rozjaśni :)
      Hmm... Sama nie wiem jak to robie, ale zauważ, że moje rozdziały nie sa zbyt dlugie :D Jak już przyjdzie mi do głowy jakiś pomysł notuję sobie to mniej więcej w zeszycie, a później staram się coś konkretniejszego z tego zrobić :) Jak na razie efekty takie sobie, ale mam nadzieje, ze w miare pisania bedzie coraz lepiej :)
      Również pozdrawiam i życzę dużo weny :D

      Usuń
  2. Omomomom <3. Zgadzam się z S@die. Syriusz jest taki słodki i irytujący za jednym razem!
    Zastanawia mnie, dlaczego Snape jest taki milutki... czyżby czegoś chciał? No, no... zapewne nie wyjdzie to na dobre Shanti. No i ta cała sprawa z Remusem. Co mu się stało? Na początku myślałam, że chodzi o jego "futrzany problem" - ale stwierdziłam, że to nie może być TO.
    Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale się to wyjaśni. Nie wiem, czy zapraszałam już na swojego drugiego bloga (jeśli tak, to wybacz za kolejny raz) zapraszam, http://droga-potepionych.blog.onet.pl
    Pozdrawiam, cienie-magii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej ;) Fajnie się rozkręca ^^ Osobiście bardziej kibicuje żeby akcja rozwinęła się między g.bohaterką a Remusem ale w sumie Syriusz ma ciekawy charakter w twoim opowiadaniu xD
    Jeżeli byś mogła dawać jakiś znak o nowych rozdziałach to byłabym wdzięczna :3
    coockiegirl.blogspot.com jak coś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozkręć akcję bardziej xD
    Szczerze mówiąc, nie umiem pisać jakiś dobrych komentarzy, więc sprostuję: więcej w tym rozdziale jest czegoś, co czyta się z zapartym tchem, że tak ujmę :) Weny mnóstwo życzę xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za komentarz, to bardzo miłe, świetny rozdział , wklejam twój blog do "czytanych" :D
    http://podejrzana-huncwotka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń