Harry Potter - Empty Caldron -->

sobota, 14 lipca 2012

5. Szlaban


- Podziwiam cię, że wytrzymałeś z nim pięć lat w jednym dormitorium – mruknęłam, kiedy zaczęliśmy rozmawiać o moim szlabanie u McGonagall, który miałam odbyć tego wieczoru razem z Syriuszem.
- Ty się uparłaś żeby go tak nie lubić – powiedział Lupin uśmiechając się nieznacznie. – Rozumiem to, ale powinnaś być dla niego trochę bardziej wyrozumiała.
- Wyrozumiała? Dlaczego? – zdziwiłam się.
- Daje ci jasno do zrozumienia, że mu się podobasz.  
- Taa… - mruknęłam spoglądając na niego, nie bardzo wierząc w to co sama powiedziałam. – Ale to ma jakieś znaczenie?
- Dla niego z pewnością – stwierdził. – Próbuje zwrócić na siebie twoją uwagę, dlatego tak się zachowuje.
- A nie przyszło mu nigdy do głowy, by robić to normalnymi sposobami?
 Chłopak zaśmiał się tylko, po czym przepuścił mnie w drzwiach prowadzących do sowiarni. Wspięliśmy się po schodach, i zaczęliśmy szukać sowy Remusa. Zadanie nie należało do najłatwiejszych, bo tych było mnóstwo. Od najmniejszych, wielkości dłoni do takich, które wyglądały na stworzone do przenoszenia ciężkich paczek i pokonywania dużych odległości.
- No, chodź tutaj – mruknął, kiedy już wypatrzył swoją. Ta zleciała na jego ramię pohukując, jakby była niezadowolona, że czegoś od niej chcemy. – Zrobisz sobie małą wycieczkę do Londynu.
Wyjęłam z kieszeni nieco potargany kawałek pergaminu i po uprzednim, kilkukrotnym złożeniu włożyłam go delikatnie do dzioba owej sowy. Zatrzepotała skrzydłami i wzbiła się w powietrze, moment później wyfruwając przez okno. Podeszłam do niego i przez chwilę obserwowałam jak średniej wielkości puchacz znika we mgle za wierzchołkami drzew Zakazanego Lasu. Poczułam jak zimne, wręcz lodowate powietrze muska moją twarz. Spojrzałam w niebo. Deszcz już niemal ustał, ale wciąż ciemno-szare chmury wisiały nad Hogwartem.
Chwilę później wracaliśmy już do dormitorium. Korytarze powoli zapełniały się udającymi na śniadanie uczniami. Gdy doszliśmy już prawie do portretu Grubej Damy zauważyliśmy Lily, w pośpiechu schodzącą po schodach. Zaraz za nią wybiegł James próbując ją dogonić.
- Liluś, zaczekaj! Chciałem tylko o coś spytać! – krzyknął za nią. – Lily…
Dziewczyna zatrzymała się.
- Potter, dobrze wiem o co chciałeś spytać – powiedziała niezadowolona.
- Tak? A o co?
- Chcesz wiedzieć czy się z tobą umówię.
- Widzisz jak mnie znasz, kochanie… To co umówimy się? – na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Nie – westchnęła. – Prędzej umówię się z wielką, włochatą akromantulą – dodała, odwracając się na pięcie i udając w stronę Wielkiej Sali.


***


Na lekcjach znów nie mogłam się skupić. Myślałam dosłownie o wszystkim tylko nie o nich. O tym, co wymyśli McGonagall na mój szlaban z Syriuszem, o Katie, a właściwie rozmowie z Lily i Agnes na jej temat, ale najbardziej nie dawały mi spokoju te wszystkie tajemnice Remusa. Wciąż nie wiedziałam, co się wydarzyło zanim trafił do skrzydła szpitalnego.
Po zajęciach zamiast na obiad udałam się do biblioteki. To wszystko pozbawiło mnie apetytu. Było mi zwyczajnie przykro, że Remus mi nie ufa, bo przecież gdyby było inaczej z pewnością o wszystkim by mi powiedział. Chwyciłam pierwszą lepszą książkę i zagłębiłam się w lekturze. Okazało się, że trafiłam na Historię Hogwartu. Trzeba przyznać, że okazała się na tyle ciekawa, że pozwoliła mi na chwilę o wszystkim zapomnieć. Ale właśnie… na chwilę, bo o dziwo w bibliotece pojawił się obiekt moich przemyśleń.
- Shanti… - zaczął lekko drżącym głosem.
 Spojrzałam na niego, jego miodowe oczy były teraz zaszklone. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Wzrokiem wróciłam do książki. Milczałam.
- Chodź na obiad, na pewno jesteś głodna – powiedział cicho.
Ciągle czułam, że chłopak chce mi jednak o czymś powiedzieć, a ja, jako osoba wyjątkowo niecierpliwa miałam już dosyć tego czekania. Miałam to cholerne wrażenie już od pierwszego dnia nowego roku w Hogwarcie. Po raz któryś w jakiś wyjątkowy sposób się opanowałam by nie powiedzieć mu, co tak naprawdę o tym wszystkim myślę. A myślałam wiele.


***


W końcu nadszedł ten wieczór, który chciałam już dawno mieć za sobą. Wyszłam z dormitorium i jak można było się spodziewać Black już na mnie czekał.
- Mógłbyś choć raz zrobić mi przyjemność i pójść inną drogą? – syknęłam na powitanie.
Jednak jak można było przewidzieć moje „prośby” były bezskuteczne. W towarzystwie Syriusza, którego oczywiście wolałabym uniknąć, udałam się pierwsze piętro do gabinetu opiekunki mojego domu. Niepewnie weszłam do środka. Pomieszczenie było dość przyjemne. Pierwszym elementem wystroju, który rzucał się w oczy był ogromny herb Gryffindoru.
- Nie siadajcie – powiedziała profesor McGonagall surowym tonem. – Chodźcie za mną.
Przynajmniej ominęły mnie wywody na temat jak to nie powinien się zachowywać prefekt.
Poszliśmy. Nasza „wycieczka” nie trwała zbyt długo. Okazało się, że w ramach kary musieliśmy wyczyścić wszystkie tłuczki, kafle i złote znicze. Znajdowały się one w zamkniętych skrzyniach, których było zatrważająco wiele.
- Wymyć i wypolerować. Wrócę tutaj za godzinę – poinformowała nas po odebraniu nam różdżek, po czym wyszła zamykając drzwi.
Syriusz wydawał się niezbyt zainteresowany poleceniem McGonagall. Uwolnił złoty znicz i zaczął się nim bawić ciągle chwytając go i puszczając. Starałam się nie zwracać na niego uwagi. Otworzyłam pierwszą skrzynię i wyjęłam z niej kafel.
- Naprawdę masz zamiar się z tym męczyć? – zapytał uśmiechając się i… wyjmując różdżkę. – Chłoszczyść.
Spojrzałam na niego z nieukrywanym zdziwieniem.
- Skąd ją masz? Przecież…
- Oddałem McGonagall różdżkę Petera – wytłumaczył mi, nie dając przy tym skończyć. – Hmm… Accio tłuczek!
Natychmiast poderwałam się z miejsca. Z skrzyni, którą przed chwilą otworzyłam wystrzelił z ogromną prędkością jeden z tłuczków. Pomknął w stronę Syriusza, który zręcznie go uniknął. Piłka zawróciła i popędziła w moim kierunku. Spanikowałam na samą myśl, że nie mam różdżki. Chłopak widząc to przewrócił mnie na ziemie i wypowiedział jakieś przeciwzaklęcie, którego przez swój strach nawet nie usłyszałam.
-  Black, co ty do cholery wyprawiasz? – krzyknęłam oburzona na leżącego teraz na mnie Syriusza.
- Ratuje ci życie jeśli cię to interesuje. Chyba należy mi się za to jakaś nagroda.
Nie zdążyłam niczego z siebie wykrztusić, kiedy nagle przylgnął delikatnie ustami do moich warg. Po chwilowej dezorientacji odepchnęłam go, jeszcze bardziej przestraszona niż lecącym chwilę temu w moją stronę tłuczkiem.

6 komentarzy:

  1. Źle, jeszcze raz ^_^ :
    Głupi Syriusz =.= Ale rozdział fajny ;)
    Jestem ciekawa co by było jakby Katie się o tym dowiedziała xD
    Nie zmienia to faktu, iż dalej murem stoję za Lunatykiem :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początku chciałam przeprosić Cię za nie skomentowanie poprzedniego rozdziału. Ostatnio zapomniałam sprawdzać spamownika. No, ale nadrobiłam obydwa rozdziały. Remus cały czas mnie fascynuje i wydaje mi się, że ten wypadek miał związek z jego "futerkowym problemem". I tak samo jak SSManiac stoję murem za Remusem. To dla mnie nowość, ponieważ generalnie wolę Syriusza, ale tak pięknie opisujesz tutaj Lunatyka, że po prostu sama słodycz <3 Ten szlaban to mistrzostwo. Biedna Shanti, ale Łapa chyba nie narzekał ;)
    Jakby co przez ponad dwa tygodnie nie będę mogła komentować, ponieważ wyjeżdżam i nie mogę wziąć komputera :(
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wierzę, że on ją pocałował :D Ja tez kibicuję Remusowi ^^
    U mnie NN ;D
    http://tajemnice-hogwartu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Pff. Jak widzę ja jedyna kibicuję Syriuszowi. Jasne. Świetnie opisujesz Lunatyka, uczucia panny Shepard i w ogóle. Jednak Łapa jest... zresztą nieważne.
    Rozdział jak najbardziej mi się podoba. No i ten pocałunek na koniec sprawił, że moje serduszko mocniej zabiło ;D
    Pisz szybko nowość.
    Pozdrawiam, Tajemnicza.
    cienie-magii.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. http://tajemnice-hogwartu.blogspot.com/
    U mnie nowy rozdział:D

    OdpowiedzUsuń
  6. U ciebie jeszcze się nic nie pojawiło! No wiesz xD Czekałam jak idiotka :D Ale cóż, ja dodałam znowu rozdział - ku mojemu zdziwieniu ^^
    tajemnice-hogwartu
    Tym razem dodałam wątek o Remusie :D

    OdpowiedzUsuń