- Podziwiam cię,
że wytrzymałeś z nim pięć lat w jednym dormitorium – mruknęłam, kiedy zaczęliśmy
rozmawiać o moim szlabanie u McGonagall, który miałam odbyć tego wieczoru razem
z Syriuszem.
- Ty się uparłaś
żeby go tak nie lubić – powiedział Lupin uśmiechając się nieznacznie. –
Rozumiem to, ale powinnaś być dla niego trochę bardziej wyrozumiała.
- Wyrozumiała?
Dlaczego? – zdziwiłam się.
- Daje ci jasno
do zrozumienia, że mu się podobasz.
- Taa… -
mruknęłam spoglądając na niego, nie bardzo wierząc w to co sama powiedziałam. –
Ale to ma jakieś znaczenie?
- Dla niego z
pewnością – stwierdził. – Próbuje zwrócić na siebie twoją uwagę, dlatego tak
się zachowuje.
- A nie przyszło
mu nigdy do głowy, by robić to normalnymi sposobami?
Chłopak zaśmiał się tylko, po czym przepuścił
mnie w drzwiach prowadzących do sowiarni. Wspięliśmy się po schodach, i
zaczęliśmy szukać sowy Remusa. Zadanie nie należało do najłatwiejszych, bo tych
było mnóstwo. Od najmniejszych, wielkości dłoni do takich, które wyglądały na stworzone
do przenoszenia ciężkich paczek i pokonywania dużych odległości.
- No, chodź
tutaj – mruknął, kiedy już wypatrzył swoją. Ta zleciała na jego ramię pohukując,
jakby była niezadowolona, że czegoś od niej chcemy. – Zrobisz sobie małą
wycieczkę do Londynu.
Wyjęłam
z kieszeni nieco potargany kawałek pergaminu i po uprzednim, kilkukrotnym
złożeniu włożyłam go delikatnie do dzioba owej sowy. Zatrzepotała skrzydłami i
wzbiła się w powietrze, moment później wyfruwając przez okno. Podeszłam do
niego i przez chwilę obserwowałam jak średniej wielkości puchacz znika we mgle za
wierzchołkami drzew Zakazanego Lasu. Poczułam jak zimne, wręcz lodowate
powietrze muska moją twarz. Spojrzałam w niebo. Deszcz już niemal ustał, ale
wciąż ciemno-szare chmury wisiały nad Hogwartem.
Chwilę
później wracaliśmy już do dormitorium. Korytarze powoli zapełniały się
udającymi na śniadanie uczniami. Gdy doszliśmy już prawie do portretu Grubej
Damy zauważyliśmy Lily, w pośpiechu schodzącą po schodach. Zaraz za nią wybiegł
James próbując ją dogonić.
- Liluś,
zaczekaj! Chciałem tylko o coś spytać! – krzyknął za nią. – Lily…
Dziewczyna
zatrzymała się.
- Potter, dobrze
wiem o co chciałeś spytać – powiedziała niezadowolona.
- Tak? A o co?
- Chcesz
wiedzieć czy się z tobą umówię.
- Widzisz jak
mnie znasz, kochanie… To co umówimy się? – na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Nie –
westchnęła. – Prędzej umówię się z wielką, włochatą akromantulą – dodała,
odwracając się na pięcie i udając w stronę Wielkiej Sali.
***
Na
lekcjach znów nie mogłam się skupić. Myślałam dosłownie o wszystkim tylko nie o
nich. O tym, co wymyśli McGonagall na mój szlaban z Syriuszem, o Katie, a
właściwie rozmowie z Lily i Agnes na jej temat, ale najbardziej nie dawały mi
spokoju te wszystkie tajemnice Remusa. Wciąż nie wiedziałam, co się wydarzyło
zanim trafił do skrzydła szpitalnego.
Po zajęciach
zamiast na obiad udałam się do biblioteki. To wszystko pozbawiło mnie apetytu.
Było mi zwyczajnie przykro, że Remus mi nie ufa, bo przecież gdyby było inaczej
z pewnością o wszystkim by mi powiedział. Chwyciłam pierwszą lepszą książkę i
zagłębiłam się w lekturze. Okazało się, że trafiłam na Historię Hogwartu. Trzeba przyznać, że okazała się na tyle ciekawa,
że pozwoliła mi na chwilę o wszystkim zapomnieć. Ale właśnie… na chwilę, bo o
dziwo w bibliotece pojawił się obiekt moich przemyśleń.
- Shanti… - zaczął
lekko drżącym głosem.
Spojrzałam na niego, jego miodowe oczy były
teraz zaszklone. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Wzrokiem wróciłam do książki.
Milczałam.
- Chodź na
obiad, na pewno jesteś głodna – powiedział cicho.
Ciągle
czułam, że chłopak chce mi jednak o czymś powiedzieć, a ja, jako osoba
wyjątkowo niecierpliwa miałam już dosyć tego czekania. Miałam to cholerne wrażenie
już od pierwszego dnia nowego roku w Hogwarcie. Po raz któryś w jakiś wyjątkowy
sposób się opanowałam by nie powiedzieć mu, co tak naprawdę o tym wszystkim
myślę. A myślałam wiele.
***
W
końcu nadszedł ten wieczór, który chciałam już dawno mieć za sobą. Wyszłam z
dormitorium i jak można było się spodziewać Black już na mnie czekał.
- Mógłbyś choć
raz zrobić mi przyjemność i pójść inną drogą? – syknęłam na powitanie.
Jednak jak można
było przewidzieć moje „prośby” były bezskuteczne. W towarzystwie Syriusza,
którego oczywiście wolałabym uniknąć, udałam się pierwsze piętro do gabinetu
opiekunki mojego domu. Niepewnie weszłam do środka. Pomieszczenie było dość
przyjemne. Pierwszym elementem wystroju, który rzucał się w oczy był ogromny
herb Gryffindoru.
- Nie siadajcie –
powiedziała profesor McGonagall surowym tonem. – Chodźcie za mną.
Przynajmniej ominęły mnie wywody na temat
jak to nie powinien się zachowywać prefekt.
Poszliśmy. Nasza
„wycieczka” nie trwała zbyt długo. Okazało się, że w ramach kary musieliśmy wyczyścić
wszystkie tłuczki, kafle i złote znicze. Znajdowały się one w zamkniętych
skrzyniach, których było zatrważająco wiele.
- Wymyć i
wypolerować. Wrócę tutaj za godzinę – poinformowała nas po odebraniu nam
różdżek, po czym wyszła zamykając drzwi.
Syriusz wydawał
się niezbyt zainteresowany poleceniem McGonagall. Uwolnił złoty znicz i zaczął
się nim bawić ciągle chwytając go i puszczając. Starałam się nie zwracać na
niego uwagi. Otworzyłam pierwszą skrzynię i wyjęłam z niej kafel.
- Naprawdę masz
zamiar się z tym męczyć? – zapytał uśmiechając się i… wyjmując różdżkę. – Chłoszczyść.
Spojrzałam na
niego z nieukrywanym zdziwieniem.
- Skąd ją masz?
Przecież…
- Oddałem
McGonagall różdżkę Petera – wytłumaczył mi, nie dając przy tym skończyć. – Hmm…
Accio tłuczek!
Natychmiast
poderwałam się z miejsca. Z skrzyni, którą przed chwilą otworzyłam wystrzelił z
ogromną prędkością jeden z tłuczków. Pomknął w stronę Syriusza, który zręcznie
go uniknął. Piłka zawróciła i popędziła w moim kierunku. Spanikowałam na samą
myśl, że nie mam różdżki. Chłopak widząc to przewrócił mnie na ziemie i wypowiedział
jakieś przeciwzaklęcie, którego przez swój strach nawet nie usłyszałam.
- Black, co ty do cholery wyprawiasz? –
krzyknęłam oburzona na leżącego teraz na mnie Syriusza.
- Ratuje ci życie
jeśli cię to interesuje. Chyba należy mi się za to jakaś nagroda.
Nie zdążyłam
niczego z siebie wykrztusić, kiedy nagle przylgnął delikatnie ustami do moich
warg. Po chwilowej dezorientacji odepchnęłam go, jeszcze bardziej przestraszona
niż lecącym chwilę temu w moją stronę tłuczkiem.
Źle, jeszcze raz ^_^ :
OdpowiedzUsuńGłupi Syriusz =.= Ale rozdział fajny ;)
Jestem ciekawa co by było jakby Katie się o tym dowiedziała xD
Nie zmienia to faktu, iż dalej murem stoję za Lunatykiem :3
Na początku chciałam przeprosić Cię za nie skomentowanie poprzedniego rozdziału. Ostatnio zapomniałam sprawdzać spamownika. No, ale nadrobiłam obydwa rozdziały. Remus cały czas mnie fascynuje i wydaje mi się, że ten wypadek miał związek z jego "futerkowym problemem". I tak samo jak SSManiac stoję murem za Remusem. To dla mnie nowość, ponieważ generalnie wolę Syriusza, ale tak pięknie opisujesz tutaj Lunatyka, że po prostu sama słodycz <3 Ten szlaban to mistrzostwo. Biedna Shanti, ale Łapa chyba nie narzekał ;)
OdpowiedzUsuńJakby co przez ponad dwa tygodnie nie będę mogła komentować, ponieważ wyjeżdżam i nie mogę wziąć komputera :(
Pozdrawiam :D
Nie wierzę, że on ją pocałował :D Ja tez kibicuję Remusowi ^^
OdpowiedzUsuńU mnie NN ;D
http://tajemnice-hogwartu.blogspot.com/
Pff. Jak widzę ja jedyna kibicuję Syriuszowi. Jasne. Świetnie opisujesz Lunatyka, uczucia panny Shepard i w ogóle. Jednak Łapa jest... zresztą nieważne.
OdpowiedzUsuńRozdział jak najbardziej mi się podoba. No i ten pocałunek na koniec sprawił, że moje serduszko mocniej zabiło ;D
Pisz szybko nowość.
Pozdrawiam, Tajemnicza.
cienie-magii.blog.onet.pl
http://tajemnice-hogwartu.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńU mnie nowy rozdział:D
U ciebie jeszcze się nic nie pojawiło! No wiesz xD Czekałam jak idiotka :D Ale cóż, ja dodałam znowu rozdział - ku mojemu zdziwieniu ^^
OdpowiedzUsuńtajemnice-hogwartu
Tym razem dodałam wątek o Remusie :D