Nie
mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą się stało. I z pewnością bym nie
uwierzyła, gdyby nie namacalny dowód – Black, odgarniający mi z twarzy moje
ciemne kosmyki włosów. Wciąż leżałam na zimnej posadzce. Patrzyłam w bok,
starając się w ten sposób uniknąć z nim kontaktu wzrokowego. Bałam się spojrzeć
mu w oczy. Było mi wstyd przed samą sobą, że dopuściłam do takiej sytuacji.
Musiał
wyczuć moją dezorientację, strach. Wstał, a ja
natychmiast się podniosłam. Chciał mi pomóc, podając rękę, ale to
zignorowałam. Denerwował mnie uśmiech goszczący na twarzy Black’a . Przez
chwilę miałam ochotę wyrwać mu jego własną różdżkę i trafić go porządnym
zaklęciem, ale o dziwo znów się powstrzymałam. Cóż, czasem jestem zbyt dobra.
- Co ty sobie
wyobrażasz? – zapytałam podirytowana.
- Przestań.
Przecież wiem, że od dawna ci się podobam. Masz do mnie ewidentną słabość –
powiedział ciągle się szczerząc.
Strzepnęłam
kurz z mojej szaty, po czym spojrzałam na niego z nieukrywanym obrzydzeniem.
- Skąd wyciągasz
takie wnioski?
- Choćby stąd,
że uratowałaś mnie ostatnio przed kolejnym szlabanem.
- Ratowałam
Snape’a! Przed tobą!
Zawsze
wiedziałam, że Black błędnie interpretuje moje intencje, ale nie zdawałam sobie
sprawy z tego, że jest z nim aż tak źle w tej kwestii.
- Kłamiesz –
mruknął natychmiast. - Niby dlaczego miałabyś go ratować?
- Hmm, pomyślmy…
- odpowiedziałam udając zamyślenie. – Może dlatego, że jest przyjacielem Lily? A
teraz wybacz, ale chciałabym to dzisiaj skończyć – powiedziałam wskazując na
skrzynie z piłkami do Quidditch’a.
- Zamierzasz to
robić bez różdżki? – spojrzał na mnie tak, jakbym co najmniej postradała
zmysły.
- To nie w
porządku – odparłam ze złością.
Syriusz
jednak zdawał się nie przejmować tym, co jest w porządku, a co nie. Podszedł do
stosu skrzyń i zaczął je czyścić zaklęciem Chłoszczyść.
Wiedziałam, że nic na to nie poradzę, a nie ma co ukrywać – przecież i mi było
tak wygodniej, więc usiadłam pod ścianą przyglądając się jego poczynaniom.
Najgorsza była świadomość, że przede mną jeszcze prawie godzina, w czasie
której będę zmuszona do przebywania z nim sama w jednym pomieszczeniu.
W
końcu po czasie, który zdawał się być nie jedną godziną, a kilkoma, oraz po co
najmniej kilkunastu kąśliwych uwagach otworzyły się drzwi. Stanęła w nich
profesor McGonagall.
- Widzę, że
całkiem nieźle sobie poradziliście – powiedziała rozglądając się i oddając nam
nasze różdżki (a raczej moją i Peter’a). – Możecie już wracać do dormitorium.
***
W
Pokoju Wspólnym było prawie pusto. Domyśliłam się, że to przez porę kolacji –
wielu uczniów musiało być jeszcze w Wielkiej Sali. Przy jednym ze stolików
dostrzegłam Remusasiedzącego przy stosie książek i przepisującego coś z nich na
pergamin. Podeszłam do niego niepewnie. Ciągle dawały znać o sobie moje emocje,
wywołane zajściem w czasie szlabanu.
- Już jesteś? – zapytał
maczając swoje pióro w atramencie.
Usiadłam
obok niego zamyślona. Nie chciałam, by ktokolwiek się o tym dowiedział, a
zwłaszcza Remus. Obawiałam się tylko, że Black może się pochwalić swoim
kolegom, gdy będą w pokoju. No i Katie… Gdyby o tym usłyszała na dobre popsuły
się relacje między nami.
- Wszystko w
porządku? – spojrzał na mnie zaniepokojony. – Bardzo się wściekła?
- Kto? –
spytałam nie bardzo zastanawiając się nad tym, co przed chwilą usłyszałam.
- McGonagall…
Przecież byliście teraz u niej w gabinecie, prawda? – zapytał, był coraz
bardziej niespokojny.
- A, t-tak… - wybełkotałam.
– Nic nie mówiła.
- Zupełnie nic? – zdziwił się. - Więc co się
stało?
Nie
patrzyłam na niego, a na okno, a właściwie widoki za nim. Było już prawie
ciemno. Wpatrywałam się w ledwo
widoczne, szybujące po niebie ptaki.
- Chciałabym ci
powiedzieć, ale…
- Ale?
- Nie wiem czy
mogę ufać osobie, która nie jest wobec mnie do końca szczera – mruknęłam cicho.
- Shanti… - powiedział
łamiącym głosem - To nie jest takie proste jak ci się wydaje…
- W życiu nic
nie jest proste! Zdajesz sobie sprawę z tego jak okropnie się czuję, kiedy
unikasz ze mną rozmowy? Kiedy omijasz jakiś temat, bo tak ci wygodniej? –
poczułam jak do moich oczu napływają łzy. Byłam zmęczona tym dniem, a zwłaszcza
wszystkimi emocjami z nim związanymi. – Teraz też mi nie odpowiesz… Cóż, nie
będę ci przeszkadzać…
Podniosłam
się i wyszłam z dormitorium. Nie chciałam, by widział jakąkolwiek oznakę mojej
słabości. Nie bardzo wiedziałam gdzie idę. Szłam szybkim krokiem przez
korytarz, aż w końcu trafiłam do jakiejś pustej klasy. Usiadłam na jednym ze
stolików, nogi kładąc na krzesełku. Lekko się nachyliłam i ukryłam twarz w
dłoniach. Chwilę później usłyszałam kroki za moimi plecami. Wiedziałam, że to
Remus. Podszedł do mnie i usiadł obok, milcząc przez chwilę.
- Przepraszam… -
powiedział cicho.
Nie odezwałam
się, podniosłam tylko głowę i pierwszy raz tego wieczoru spojrzałam mu w oczy. Zrobił
to samo. Niepewnie otarł kciukiem łzę spływającą po moim policzku.
- Chodź tutaj… -
szepnął, po czym przytulił mnie do siebie.
Czułam
nienaturalnie szybkie bicie jego serca. Delikatnie pocałował mnie w czoło,
gładząc ręką moje włosy. Przymknęłam oczy i wtuliłam się w jego ramiona. Było
mi zdumiewająco dobrze i pragnęłam tylko, by ta chwila trwała jak najdłużej. Te
pozornie proste czynności sprawiły, że poczułam się szczęśliwsza.
- Posłuchaj… -
zaczął po dłuższym czasie. – Masz rację,
niesłusznie postąpiłem nie mówiąc ci o wszystkim, ale… - jego głos ponownie się
załamał.
- Remus…
- Chcesz
wiedzieć, co wydarzyło się tamtej nocy? – przerwał mi nieco pewniejszym tonem.
Powoli się od
niego odsunęłam i nieśmiało skinęłam głową.
- Na pewno
zastanawiałaś się przez te wszystkie lata, dlaczego tak często znikam.
Zamilczał.
Wpatrywałam się w niego ze skupieniem.
– Z pewnością
musiałaś zauważyć też, że dzieje się tak co miesiąc… Wiem, że domyślałaś się
tego wcześniej, ale chciałbym, żebyś usłyszała to ode mnie.
W
tej chwili zaczęło dochodzić do mnie to, co Remus chciał mi powiedzieć. Miał
rację, myślałam o tym wcześniej. Mimo, że ten zawsze zasłaniał się a to chorą
matką, a to problemami ze zdrowiem, czasem przychodziło mi do głowy, że powód
jego tymczasowych zniknięć ze szkoły był zupełnie inny.
- Gdy byłem
jeszcze dzieckiem, zostałem pogryziony przez wilkołaka – kontynuował drżącym
głosem. – Dumbledore zrobił wszystko, by przyjąć mnie do szkoły, ale ze względu
na moją… przypadłość nie było to proste. W końcu co miesiąc zamieniałem się w
potwora…
- Więc w tą noc…
- Była pełnia –
dokończył za mnie. – Na pewno słyszałaś o Gudgeon’ie. Nie wiem, co robił w nocy
poza szkołą, ale z pewnością nie wybrał dobrej pory na przechadzkę. Szedłem do mojej
kryjówki, by tam przejść przemianę. Niestety trochę się spóźniłem… Prawdopodobnie
go zaatakowałem. Tak naprawdę mało pamiętam z tamtej nocy…
- Ale… Czy on
teraz…
- Miał wielkie
szczęście, że skończyło się tylko na zadrapaniu – ponownie wyprzedził moje
pytanie. – Ktoś musiał go uratować. Dumbledore gdy się o tym dowiedział zmodyfikował
mu pamięć tak, by myślał, że zrobiła mu to wierzba bijąca…
Byłam
w szoku, ale starałam się to ukryć najlepiej jak tylko potrafiłam. Moje przypuszczenia,
dotychczas wydające się całkiem nieprawdopodobnymi się sprawdziły. Wiedziałam,
że to dla niego trudne i pewnie spodziewał się okropnej reakcji.
- Dlaczego tak
długo przede mną to ukrywałeś…? – zapytałam w końcu.
- Shanti, czy ty
się słyszysz? Jestem wilkołakiem…
- Co nie zmienia
faktu, że wciąż jesteś tym samym, wspaniałym człowiekiem – szepnęłam.
___________________________________________________
Nie wiem czy jest dobrze. Ta końcowa rozmowa między Shanti, a Remusem była trochę ponad moje siły, ale mam nadzieję, że w miarę się podobała. Nagły przypływ weny zrobił swoje i rozdział skończyłam pisać o czwartej czterdzieści dziewięć nad ranem. Taak, mam ten problem, że jak już ona przyjdzie, to muszę ją wykorzystać, bo niedługo później oserwuję jej ewidentny spadek... ;p
Następny rozdział ukaże się prawdopodobnie pod koniec następnego tygodnia, gdyż w czwartek wyjeżdzam na pare dni. Plus jest taki, że będę miała ze sobą laptopa, więc z pewnością będę czytała wasze opowiadania :)
Chyba przekonuję się do Syriusza...chociaż sama nie wiem. Nie powinien jej całować. Ani wyciągać takich wniosków. Z drugiej strony Remus...jest taki uroczy, miły i w ogóle idealny, a Shanti chyba jest w nim zakochana po uszy ^^ Fajny rozdział, miło mi się czytało ;) Zapraszam do mnie u mnie kolejny dział xd
OdpowiedzUsuńhttp://tajemnice-hogwartu.blogspot.com/
Czyżby Syriusz poczuł się odrobinkę zbyt pewnie? Remus <3 Wiem to zaczyna być nudne ale co tam ;)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie rozmowa ok. W sensie, że nie jest wybrakowana albo coś w tym stylu.
Fajnie, że wyszystko jej wytłumaczył.
Widzę, że trochę pozmieniałaś.. Ładnie ^_^
Hej :). Rozdział z całą pewnością mi się podobał, jak i te poprzednie. A tą końcową rozmowę pomiędzy Remusem a Shanti opisałaś naprawdę dobrze i według mnie nie ma się właściwie czego przyczepić ;).
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiałam nas tymi kontaktami Shanti-Syriusz oraz Shanti-Remus. Czy to możliwe, żeby TEN Syriusz coś do niej poczuł, czy to tylko jego wyobraźnia? No i, czy Shanti z Remusem się tylko przyjaźni? Bo mam takie wrażenie jakby oni coś do siebie czuli, ale jeszcze o tym nie wiedzieli...
W każdym bądź razie, jeśli to nie stanowiłoby problemu, to chciałabym być informowana o nn, a ja sama dodaję Cię do linków ;D.
Pozdrawiam!
[depths-of-truth.blogspot.com]
Remus & Shanti <3
OdpowiedzUsuńShanti & Remus <3
Booooooooooooooooooooże!
Cudowne!
Cudowne!
Mam nadzieję, że Shanti będzie z Luniem!!!!
Syriusz, jest okropny!
( ale przyznaję, ze czytam bloga o nim ) ;p
No, bo leci na każdą dziewczynę..
Niech zostawi Shanti w spokoju !
Informuj mnie o nowych notkach na http://harry-potter-and-the-end-of-time.blogspot.com
Dziękuję ^^
Hahaha! Wiedziałam, że ten wypadek Remusa to pełnia :D. Czyż nie jestem genialna? (A raczej nie jesteśmy, bo nie tylko ja to podejrzewałam).
OdpowiedzUsuńCóż... po przeczytaniu tej notki... uważam, że Shatni POWINNA być z Remusem. Black jest zbyt pewny siebie i... nie wiem. Ta rozmowa Lunatyka z dziewczyną była taka szczera... no i ona zrozumiała jego problem. Wiesz, mam na myśli to, że w blogach, które czytałam, gdy ktoś dowiedział się, że Lunatyk jest wilkołakiem - wrzeszczał w niebo głosy i odwracał się potem od chłopaka. Cieszę się, że nasza panna Sheppard tego nie zrobiła.
Cóż dodać... chyba nic. Czekam na nową notkę i proszę o dalsze informowanie, tylko, że od teraz na http://iluzja-zla.blogspot.com
Pozdrawiam,
Wybacz! Napisz mi o tym na HTTP://ILUZJA-ZLA.BLOGSPOT.COM !
OdpowiedzUsuńObiecuję, że poprzednie rozdziały też skomentuję, ale jestem na tyle nieogarnięta, że niestety nie wiem, kiedy to nastapi.
OdpowiedzUsuńWszystkie czytam, naprawdę, ale nie komentuję na bieżąco i potem wychodzą z tego kwiatki w stylu rozdział napisany w maju, a komentarz mój dodany w lipcu. Postaram się ogarnąć, ale cudów nie obiecuję.
No, ale wracając do tego rozdziału.
Po pierwsze podoba mi się;)
Błędów nie widziałam. To tyle jeśli chodzi o stronę techniczną.
Jeśli chodzi o rozmowę na końcu, między Shatni, a Remusem, to jest OK, w każdym razie na pewno była szczera.
Cieszę się też, że dziewczyna się od niego nie odwróciła. Bardzo się cieszę.
A Syriusz trochę zbyt pewny siebie;) W każdym razie taki na pewno się poczuł;)
Cóz czekam na nowy rozdział i pozdrawiam
Asia(A&J)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział na: zycie-cassie.blogspot.com
UsuńNo i informuje cię, że dodałam twojego bloga do linków. A teraz lecę czytać twoje cudeńka. No i bardzo bym chciała, żebyś powiadamiała mnie o nowych rozdziałach. :)
Sorka, że dopiero teraz piszę, ale byłam na małych wakacjach z deszczem bez neta i nie miałam jak napisać komenty.
OdpowiedzUsuńSzablon świetny! Po prostu super! xD Kolor przypomina mi lody, więc przez ciebie chyba zrobię mały wypad do zamrażarki xD (nie wiem dlaczego to piszę :))
Co do rozdziału - świetny! Naprawdę lubię czytać te opowiadanie xD
Gdyby coś, to przeniosłam swojego bloga na blogspot, bo onet już mnie za bardzo wnerwił... Więc na spocie informuj o nowych notach, okay?
Weny mnóstwo życzę xD
[www.zaklinacze-dusz.blogspot.com]