Harry Potter - Empty Caldron -->

środa, 25 lipca 2012

7. „Tylko tyle?”


Minął wrzesień. Dni stawały się coraz chłodniejsze. Pocieszało mnie jedynie to, że niedługo miały odbyć się sprawdziany do drużyny Quidditcha. Jeszcze nie wiedziałam czy chcę brać w nich udział, ale sam fakt zbliżających się meczy był już bardzo pocieszający. 
Gdy się obudziłam wszystkie dziewczyny jeszcze spały. Wszystkie prócz Lily, wpatrującej się w pióro, machinalnie obracając nim w dłoni. Podniosłam się i cicho z nią przywitałam:
- Cześć. Już wstałaś?
Nie odpowiedziała.  
-Lilka – mruknęłam przeciągając ostatnią sylabę.
- Ach, tak. Cześć – powiedziała odgarniając włosy opadające na jej twarz.
- Co jest…?
- Nic – wymamrotała.
- Przecież widzę.
Rudowłosa znów zamilkła.
- Chodź do pokoju wspólnego, tak wcześnie raczej nikogo tam nie będzie – powiedziałam.
Bez słowa podniosła się z łóżka i skierowała w stronę drzwi. Poszłam za nią.  Tak jak przypuszczałam wszyscy byli jeszcze w swoich pokojach. Zajęłyśmy nasze ulubione miejsce przy kominku, po czym Evans w końcu wybuchła:
- Jak można być takim głupim?!
- Masz na myśli James’a? – zapytałam.
- A kogo innego?
- Ale… Co on znowu zrobił?
- Wczoraj się nad nim zlitowałam… Pisałam mu to wypracowanie na historię magii… To o prześladowaniach goblinów, wiesz któro… To, co profesor Binns zadał nam tydzień temu…
- Wiem – mruknęłam niecierpliwie. – I co dalej?
- I kiedy mu je oddałam, to najpierw mi dziękował… Mówił to co zwykle, wiesz… Liluś i te sprawy. No i mnie pocałował…
-No i tylko tyle?
- TYLKO TYLE? – powtórzyła. – Wiesz jak ja się czułam…?
- Nie wiem, skąd miałabym to wiedzieć… Jak?
- Okropnie – odrzekła. Zauważyłam, że trochę się zaczerwieniła.
- Ale co w tym złego? To znaczy na pewno zdawałaś sobie sprawę z tego, że kiedyś tak się stanie – poprawiłam się szybko widząc jej rozzłoszczoną minę.
- To w tym złego, że… No bo… Mi się to chyba podobało – wydukała.
Spojrzałam na nią z jednej strony zdziwiona, a z drugiej trochę tym rozbawiona. Starałam się jak najlepiej ukryć to drugie, ale nie byłam do końca pewna czy mi się udało.
- Może powinnaś jednak spróbować się z nim umówić – powiedziałam po chwili.
- Nie! – zaprotestowała od razu. – Żeby się mną pobawił i zostawił tak jak każdą inną? W życiu!
Jej zielone oczy napełniły się łzami. Zamilkłam, nie wiedziałam nawet, co mogłabym w tej sytuacji powiedzieć. Wyglądało na to, że ruda jednak coś czuje do tego Potter’a, którego przecież tak zawsze nienawidziła, od którego wciąż uciekała, a czasem nawet się z niego wyśmiewała. A może nie… Może tylko mi się tak wydawało, albo to tylko przyzwyczajenie… Tak, w głowie miałam zupełny mętlik. Przypomniała mi się sytuacja z Black’iem. Czyżby panowie sobie coś postanowili?



***



- Więc może panna Sheppard – usłyszałam głos profesor McGonagall. Wyglądało na to, że znów odpłynęłam na tej nieszczęsnej transmutacji. – Proszę, podejdź tu.
Podniosłam się niepewnie i skierowałam w stronę biurka nauczycielki. Nie wiedziałam o co chodzi, ale byłam pewna, że nie znalazłam się w najlepszej sytuacji.
- Ee… - wybełkotałam.
- Na co czekasz? Zamień pucharek w kamień – powiedziała niecierpliwie.
Wyjęłam różdżkę przypominając sobie zaklęcie. Zupełnie zapomniałam o jego przećwiczeniu.
- Duro – mruknęłam celując w leżący przede mną przedmiot.
Niestety, brak efektu. Spróbowałam jeszcze raz i owa próba zakończyła się tym samym, co wcześniejsza.
- Duro! – krzyknęłam zdenerwowana starając jak najbardziej się skupić na tym nieszczęsnym pucharku. W końcu ustąpił.
- Nie najlepiej, Sheppard – skarciła mnie McGonagall. – Pogorszyłaś mi się w tym roku. Nie sądziłam, że tak proste zaklęcie sprawi ci najmniejszy kłopot. Zostawię to bez punktów.
Bez słowa schowałam różdżkę i wróciłam na miejsce, zła na siebie, z zamiarem przyłożenia się w końcu do transmutacji.



***



Siedziałam na kamiennym parapecie przyglądając się hogwarckim błoniom. Miałam akurat krótką przerwę przed dwugodzinną lekcją zaklęć.
- Black, proszę oszczędź mi swojej parszywej mordy i zjeżdżaj stąd – warknęłam na powitanie widząc, że chłopak przystanął obok mnie.
- A tobie co? – spytał opierając się o ścianę.
- Chyba nie myślisz, że będę się przed tobą tłumaczyć – skrzywiłam się.
Patrzyłam na niego chłodno. Ostatnio robiłam wszystko by nie myśleć o tym, co wydarzyło się między nami.. Zaraz, zaraz… Między nami? Nie, nie było przecież nas. Między mną, a Black’iem – tak lepiej. Unikałam go, kiedy tylko mogłam, a teraz stał przede mną bezczelnie się uśmiechając.
- Wiem o co ci chodzi, ale mogłabyś sobie oszczędzić te komentarze.
- Wybacz, ale sama o tym zdecyduję – obrzuciłam go wściekłym spojrzeniem.
Wstałam z zamiarem jak najszybszego oddalenia się od Black’a. Ten jednak złapał mnie mocno za nadgarstek. Odwróciłam się w jego stronę, starając jednak uniknąć z nim kontaktu wzrokowego. Kątem oka dostrzegłam grupkę dziewczyn z zainteresowaniem patrzących w naszą stronę. Jeszcze bardziej mnie to podirytowało. Wiedziałam, że zawsze nienawidziły  mnie za to, że mam dobre kontakty z Syriuszem.
- Czego chcesz? – zapytałam zdenerwowana.  
- Chce wiedzieć dlaczego mnie unikasz – powiedział wciąż trzymając moją rękę.
- Nie unikam – skłamałam.
- Shanti… - przybliżył się, po czym głęboko spojrzał mi w oczy.
Czułam jego oddech na swoim policzku. Przez chwilę chciałam się wyrwać, ale postanowiłam zaczekać na rozwój wydarzeń.
- Co się dzieje? – zapytał. Wydawało mi się, że wyczułam troskę w jego głosie. Ale Black i troska? Nie, to niezbyt możliwe.
- Nic.
- Jak to nic? Proszę cię, nie rób ze mnie idioty.
- Nie muszę tego robić – mruknęłam. – Puść mnie.
- Nie.
- Dobrze ci radzę.
- Nie puszcze cię dopóki mi nie odpowiesz.
- Masz zamiar stać tutaj cały dzień?
- Z tobą mogę tak stać wieczność – na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmiech. – Więc chyba lepiej będzie dla ciebie jeśli mi to wytłumaczysz…
- Dopiero co powiedziałeś, że wiesz o co chodzi. Mógłbyś się łaskawie zdecydować zanim podejmujesz ze mną jakąkolwiek konwersację, no chyba, że sam nie wiesz o co ci chodzi. W sumie bym się nie zdziwiła gdyby tak było.
- Powiedzmy, że chce się upewnić – powiedział ignorując moje kpiny.
Westchnęłam ze zrezygnowaniem.
- Nie podoba mi się twoje zachowanie, wystarczy? – zapytałam z nadzieją w głosie.
- Tym się mnie nie pozbędziesz – ponownie się uśmiechnął.
- Syriusz! – usłyszałam głos Petera, który biegł w naszą stronę. Chłopak odwrócił się na chwilę, widocznie szukając go spojrzeniem. Skorzystałam z okazji i wyrwałam się wyjmując różdżkę.
- Levicorpus – szepnęłam, a Black uniósł się w powietrzu, nogami do góry.
Mimowolnie roześmiałam się na widok jego zdziwionego wyrazu twarzy. Grono otaczających go zawsze fanek pisnęło przeraźliwie, a Pettigrew zatrzymał się w połowie drogi. Zwykle nie uciekałam się do takich sposobów, ale o dziwo sprawiło mi to małą satysfakcję.
Schowałam różdżkę, zarzuciłam na ramie torbę i bez słowa udałam się na zaklęcia.

____________________________________
Wyjazd mogę zaliczyć do udanych. Wróciłam z ogromem weny, która mam nadzieję szybko się nie wyczerpie.
Rozdział zmieniany przynajmniej kilkanaście razy, ale mam nadzieję, że nie jest źle.
Poza tym chciałabym podziękować wszystkim za komentarze, naprawdę miło mi się to czyta, a i bardzo motywuje do dalszego pisania :) Jeszcze raz wielkie dzięki :)


10 komentarzy:

  1. Badum tsss jestem 1-sza xD
    Dobrze tak Syriuszowi =.=
    A Lilka mogłaby się zdecydować >.<
    W sensie, że nie lubię jej bo kreuje się jednocześnie na twardzielkę i delikatną panienkę..
    Rozdział mi się podobał ale nie było Lunatyka ;___:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuję, że w następnym będzie, a nawet będzie go dużo :D

      Usuń
  2. Dobrze tak Łapie, już mnie trochę zaczyna irytować. Zaklęcie - boskie!
    Rozdział na serio mi się podoba xD
    Weny mnóstwo życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No to fajnie ^^
    Nowy rozdział. Podobał mi się choć twierdze( tak jak SSManic), że brakuję Remusa ;( Lily, oj biedactwo. Szkoda mi jej bo nie jest pewna swych uczuć. Shanti górą! Postawiła się Łapie i dobrze! Czekam na następny rozdział. Życzę weny ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Rozdział jak najbardziej mi się podoba, choć wydaje mi się, że jest krótszy od poprzednich.
    James pocałował Lily?! No, no... Ale nie o tym miałam pisać. Syriusz aż tak bardzo chce się dowiedzieć, co dręczy Shanti... jeszcze trochę i zacznę myśleć, że robi się uczuciowy! Ale faktycznie brakowało mi w tej notce Remusa :(
    Czekam na ciąg dalszy!
    Pozdrawiam!
    [iluzja-zla.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie bywały krótsze, ale postaram się następnym razem o coś dłuższego :)
      Bez Remusa widzę się nie obejdzie... ;d

      Usuń
  5. No to Lily szaleje. Całuje się z Jamesem i jej się to podoba? no, no, no :D Ja chyba jednak jestem za związkiem Syriusza z Shanti..sama nie wiem :) Może już dostaję do głowy xdd. Mi nie przeszkadzało, że nie było Remusa. Czasem się zapomina o bohaterach...;D Czekam na więcej i więcej, więcej i więcej xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział. Ciekawe jak rozwinie się sytuacja między Lilką i Jamesem. Mam nadzieję, że się jakoś dogadają. A co do Syriusza i Shanti też nie byłabym przeciwko małej randce :) Np, podwójnej :) Bardzo fajnie mi się czytało.

    OdpowiedzUsuń
  7. Na samym końcu rozdziału śmiałam się jak głupia, Syriusz wreszcie przekonał się jak to jest wisieć. Nie to, żebym go nie lubiła, ale Shanti mi bardziej pasuje do Remusa. Ale to twoje opowiadanie, mam nadzieję, że nas zaskoczysz :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział mi się podoba, naprawdę;)
    Co do sytuacji między Jamesem i Lily... Nie dziwię się, że ona się boi, że gdy on ją wreszcie zdobędzie, to ona się zakocha, a on ją potraktuję jak zabawkę, chociaż nigdy nie wiadomo jak to będzie.
    Podobała mi się też scena z Shanti i Syriuszem;) świetna. Serio się uśmiałam.
    Może łapa zrozumie, ze nieładnie jest wieszać ludzi pod sufitem? Chociaż to raczej płonne nadzieje.
    Pozdrawiam A&J-Asia

    OdpowiedzUsuń