Usiadłam obok Lily czekając na rozpoczęcie lekcji.
Profesor przybył wcześniej i kiedy w końcu do klasy dotarli zdyszeni Huncwoci
rozpoczął zajęcia. Mieliśmy ćwiczyć zaklęcie Avis, wyczarowujące małe, rozćwierkane ptaszki. Po krótkiej teorii przyszedł czas na praktykę.
Większości udało się po kilku, bądź kilkunastu próbach, niestety Peter nie mógł
się dostatecznie skupić i zamiast kilku ptaszków wyczarował jednego, wielkiego
kanarka. Ptak był nieproporcjonalny, miał bardzo małe skrzydełka, które
uniemożliwiały mu lot ze względu na jego masę ciała. Przez salę przeszła salwa
śmiechu, kiedy ten nagle wybuchnął podpalając brwi siedzącej nieopodal Petera
dziewczyny.
Na pozór długa lekcja zaklęć minęła mi wyjątkowo
szybko. Pewnie ze względu na to, że w przeciwieństwie do transmutacji był to
jeden z moim ulubionych przedmiotów, zaraz po eliksirach.
Oczywiście nadal unikałam Black’a jak tylko mogłam. Po
tym, co zrobiłam z nim na korytarzu miałam lekkie wyrzuty sumienia, ale w końcu
uznałam, że mu się należało. Ostatnio robił wszystko, by mnie zniechęcić do
swojej osoby. Fakt, że nieświadomie wcale go nie usprawiedliwiał. Na szczęście
na lekcjach był pochłonięty rozmowami z Potter’em.
Wyszłam z klasy z zamiarem udania się na obiad, kiedy
nagle obok mojego ramienia błysnęło szkarłatne światło. Odruchowo odwróciłam
się wyjmując w międzyczasie różdżkę. Moim oczom ukazała się na oko młodsza ode
mnie brunetka, z włosami spiętymi w luźny kucyk. Na nosie miała prostokątne
okulary, które dodawały jej powagi. Nie była zbyt urodziwa, a do tego nieco
przy kości. Po szatach zorientowałam się, że była z Hufflepuffu.
- Co tak stoisz, szmato!? – rzuciła.
Pozostawiłam jej odzywkę bez komentarza, uniosłam
jedynie na wszelki wypadek różdżkę. Domyśliłam się od razu, że to jedna z fanek
Potter’a bądź Black’a.
- Petrificus Totalus! – ryknęła.
- Protego – odpowiedziałam
natychmiast.
Zaklęcie odbiło się, jednak moja „przeciwniczka” go uniknęła.
- Nie zmuszaj mnie, bym zrobiła ci krzywdę – mruknęłam lekko zdenerwowana,
że znów muszę używać czarów na korytarzu. O tak, dawałam świetny przykład jako
prefekt.
- TY? – jej głos był przesiąknięty wyraźną kpiną. – No, dalej!
Uśmiechnęłam się na to lekko. Dziewczyna najwyraźniej
nie miała o mnie żadnego pojęcia. Nie chciałam jednak dać się sprowokować
jakiejś małolacie.
- Rictusempra !– kolejny błysk z
jej różdżki.
Odskoczyłam bez większego problemu. Widać było, że Puchonka
nauczyła się od swoich idoli bezmyślnego rzucania zaklęć na prawo i lewo, ale
ich celność była znikoma.
- Expelliarmus – podniosłam głos
celując w jej różdżkę. Parę sekund później leżała na podłodze obok mnie.
- Accio różdżka – przywołałam ją,
chwytając wolną ręką.
Obrzuciła mnie wściekłym spojrzeniem. Już otworzyła
usta, by coś powiedzieć, ale ją wyprzedziłam.
- Szlaban, za używanie czarów na korytarzu. Do końca tygodnia czeka cię
czyszczenie nocników w Skrzydle Szpitalnym – uśmiechnęłam się pod nosem. – A
ten twój patyczek… – tu podniosłam rękę, w której trzymałam dopiero, co
odebraną jej różdżkę. – Odbierzesz u opiekunki swojego domu, skoro nie
potrafisz się nim normalnie posługiwać.
***
- Jutro jest wyjście do Hogsmeade! – poinformowała
mnie przy obiedzie Lily, z wyraźnym entuzjazmem.
Ucieszyłam się. Na samą myśl o odrobinie piwa
kremowego przy stoliku w Trzech Miotłach zrobiło mi się nadzwyczaj przyjemnie. Poprzednią
możliwość odwiedzenia magicznej wioski odwołano z nikomu nie znanych powodów.
- Co z tego – westchnęła Katie. – W sobotę są
sprawdziany do drużyny!
- Och, jeśli myślisz, że mam zamiar zostać i patrzeć
jak Potter się po popisuje, to się grubo mylisz – powiedziała rudowłosa posyłając
Rogaczowi, który siedział kilka miejsc dalej, groźne spojrzenie. – Poza tym
następne wyjście będzie pewnie dopiero przed świętami.
- Ale słuchajcie… Bo ja tak sobie pomyślałam, że…
Tylko się nie śmiejcie! Chceięzgłosićdodrżny – wyrzuciła z siebie z niesamowitą
szybkością.
- Co chcesz? – zapytałam unosząc brew.
- Zgłosić się do drużyny – wytłumaczyła już w
normalnym tempie.
- To… To wspaniale – powiedziała Agnes, ale nie
zabrzmiało to zbyt przekonująco.
- Dlatego pomyślałam, że na sprawdzianach…
- No oczywiście, że zostaniemy z tobą! – Lily
uśmiechnęła się sprawiając, że blondynka nieco się ucieszyła.
Sama nie chciałam nic mówić, ale wcale mi się to nie
podobało. Zdobyłam się tylko na wymuszony uśmiech w nadziei, że był choć trochę
przekonywujący. Kto w ogóle wymyślił, by
w ten sam dzień zrobić te cholerne sprawdziany?! No cóż, musiałam się
jednak pogodzić z faktem, że i ten weekend spędzę w zamku.
***
Późnym wieczorem jako prefekt miałam patrolować
korytarze, jednak po stwierdzeniu, że wszystko jest w najlepszym porządku i
zagonieniu kilku drugoroczniaków do ich dormitoriów stwierdziłam, że przyda mi
się odrobina samotności. Wspięłam się więc krętymi schodami na wieżę
astronomiczną. Podeszłam do barierki i oparłam na niej ręce, najpierw rozglądając
się po błoniach, by później zapatrzyć się w świecące na ciemnym niebie gwiazdy.
Wzięłam głęboki oddech. Było wyjątkowo chłodno. W moje oczy dmuchał wiatr, przy
okazji rozburzając mi układane wcześniej włosy. Nie przejęłam się tym,
odgarnęłam je tylko za ucho, by nie leciały mi do oczu. Po chwili wpatrywałam
się już w jeden punkt.
Ku mojemu zaskoczeniu usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Nie spodziewałam się nikogo w tym miejscu,
zwłaszcza o tej porze.
- Cześć – rozległ się głos należący do Remusa.
Od razu go rozpoznałam. Nawet mi trochę ulżyło, że to właśnie on, a nie ktoś
inny.
- Hej – przywitałam się nie odrywając wzroku od obranego wcześniej punktu.
– Jak mnie tu znalazłeś?
- Mam swoje sposoby – odrzekł tajemniczo, podchodząc powoli do barierki. –
Ale zastanawia mnie, co tutaj robisz.
- Przyszłam pomyśleć – powiedziałam.
- Często tu przychodzisz? – zapytał, po czym podobnie jak ja oparł się o
balustradę.
- Właściwie poza lekcjami nigdy tutaj nie byłam.
- Tak myślałem. A ja czasem tu bywam, kiedy nie mogę zasnąć – powiedział
lekko się uśmiechając. – Widoki tutaj są piękne.
- Och, tak – odwzajemniłam uśmiech spoglądając na niego.
- Wybacz, może nie powinienem pytać, ale pokłóciłaś się o coś z Syriuszem?
– zapytał przerywając chwilową ciszę. - Od jakiegoś czasu oboje dziwnie się
wobec siebie zachowujecie. Nie musisz odpowiadać jeśli nie chcesz.
Zadrżałam. Nie wiedziałam czy z zimna, czy strachu przed dalszą rozmową.
Nie lubiłam tego tematu.
- Nie, wszystko w porządku – mruknęłam po chwili zastanowienia.
Czułam, że chłopak uważnie mi się przygląda. Co prawda
nie znałam celu tej rozmowy, ale chciałam jak najszybciej zmienić temat.
Próbowałam szybko coś wymyśleć, ale nic konkretnego nie przychodziło mi do
głowy, więc milczałam, wracając do obserwacji pogrążonych w ciemnościach błoni.
Znów poczułam okropny chłód. Cóż, w końcu był
październik, a ja, wciąż przyzwyczajona do wakacyjnego słońca nie wyjęłam nawet
z kufra żadnego cieplejszego swetra.
- Zimno, co? – powiedział nagle. – Może pójdziemy do dormitorium?
- To chyba dobry pomysł – przyznałam.
***
W Pokoju Wspólnym przypomniałam sobie, że muszę
dokończyć wypracowanie na eliksiry. Tak, był piątek, ale chciałam mieć już
spokój w weekend. Usiadłam przy jednym ze stolików wyciągając z torby grubą
książkę. Nie mogłam natrafić na to, co miałam napisać, a fakt, że było tak
późno denerwował mnie jeszcze bardziej.
- Co ty tu jeszcze robisz? – usłyszałam za sobą głos Syriusza, co tylko
spotęgowało narastającą we mnie złość.
- Nie widać? – powiedziałam, starając się by zabrzmiało to w miarę
spokojnie. - Mógłbyś mi nie przeszkadzać?
- Mógłbym.
- A więc…? – zapytałam po chwili widząc, że nie ma zamiaru ruszyć się z
miejsca.
- Powiedziałem, że mógłbym, ale nie powiedziałem, że to zrobię –
wyszczerzył się.
Teatralnie przewróciłam oczami z zamiarem nie zwracania na niego większej
uwagi.
- Jutro jest wyjście do Hogsmeade.
- No co ty nie powiesz – mruknęłam.
- James ma sprawdziany… Lunio chce się uczyć... Z tego co wiem, to twoje
przyjaciółki też zostają i…
- I co? – przerwałam mu, w końcu zaszczycając go spojrzeniem.
- Pomyślałem, że możemy iść razem. Choćby tylko na piwo.
- To źle pomyślałeś.
- Przecież to świetny pomysł.
- Świetny? – powtórzyłam za nim
kpiącym tonem. – Myślisz, że zostawię Lilkę, Agnes i przede wszystkim Katie
tylko dlatego, że wymyśliłeś sobie, że pójdziemy razem?
- A dlaczego nie?
Miałabym iść z Black’iem do Hogsmeade? Cóż, na pozór głupi pomysł w tym
momencie wydał mi się nie taki całkiem zły. W końcu bardzo chciałam tam iść.
- Pójdę z tobą. Jeśli wymyślisz, co mam powiedzieć reszcie – dodałam szybko.
- Nie musisz nic mówić. Zaklęcie Kameleona!
Z trudem powstrzymałam się od śmiechu.
- Ty w ogóle umiesz je rzucać? – zapytałam z niedowierzeniem.
- Ee… No, to jest właśnie ta niedoskonała część tego planu.
Westchnęłam.
- Nie, nie będę okłamywać przyjaciółek.
- W takim razie nie pozostaje ci nic innego jak powiedzieć im prawdę.
- Zwariowałeś? Zresztą… Dlaczego ja w ogóle chce z tobą gdziekolwiek iść… -
mruknęłam bardziej do siebie.
- Bo od dawna ci się podobam, ale przecież od razu się nie przyznasz –
ponownie się wyszczerzył.
- Och zamknij się.
***
Leżąc w łóżku myślałam o tym, co powiedzieć
przyjaciółkom. W końcu zdecydowałam, że powiem prawdę tylko Lily, a Katie na
pewno się nie obrazi jeśli zdążę na sprawdziany.
Rano wcieliłam plan w życie. Po śniadaniu powiedziałam
rudej, co zamierzam. Nie była tym specjalnie zachwycona, ale właśnie takiej
reakcji się spodziewałam. Pożegnałam się z nią i przed zamkiem prędko
odnalazłam Syriusza. Przywitałam się, po czym razem ruszyliśmy w stronę wioski.
Dziwnie się czułam. Ciągle wydawało mi się, że źle robie i będę żałowała tego,
że się na to zgodziłam.
- Trzy miotły – odezwał się. – Musimy iść do Trzech Mioteł.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Zrobimy sobie mały jubileusz – uśmiechnął się.
Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że to właśnie tam poznaliśmy się dwa
lata temu.
- Nie ma sprawy – odwzajemniłam uśmiech.
Przez całą drogę rozmawialiśmy o nowościach w sklepie
Zonka. Syriusz był nimi wyraźnie zachwycony, za to ja nie miałam o nich aż tak
dobrego zdania. Podobnie jak Lily uważałam, że w nieodpowiednich rękach
(zwłaszcza huncwockich) mogą być niebezpieczne.
Ulice nie były zbyt zatłoczone, pewnie ze względu na
sprawdziany do drużyn. Wszyscy mknęli w swoją stronę nie zatrzymując się ani na
moment. Było stanowczo za zimno na zbyt długie przebywanie na zewnątrz, poza
tym ciemne chmury wskazywały na to, że zbliża się deszcz. Po wizycie w Miodowym
Królestwie, gdzie zdecydowanie przebywała większość uczniów i odwiedzeniu
chwalonego przez Syriusza sklepu Zonka w końcu weszliśmy do Trzech Mioteł.
Usiadłam przy jednym ze stolików, a Black przyniósł dwa piwa kremowe.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Pierwszy w oczy rzucił mi się profesor
Slughorn popijający ognistą whisky. W końcu, po chwili niezręcznej ciszy
Syriusz zaczął temat wspomnianego wcześniej profesora. Opowiadał jak razem z
James’em unikali lekcji eliksirów przychodząc do pani Pomfrey i wymyślając
różne dolegliwości.
- Aż kiedyś McGonagall wpadła do Skrzydła Szpitalnego i powiedziała, że jak
jeszcze raz się o tym dowie, to cudownie uzdrowi nas szlabanem - skończył z
uśmiechem.
- A, Syriusz, Shanti! – rozległ się głos Hagrida. – Wszystko u was w
porząsiu?
- Tak, świetnie – odpowiedział. – A u ciebie?
- Dawno żeście mnie nie odwiedzali – powiedział. – Cholibka, nie macie już
czasu dla starego Hagrida?
- Ee… - Syriusz wydał się zakłopotany tym pytaniem. – Na pewno wpadniemy w
wolnej chwili.
- Nu, to już wam nie przeszkadzam. Mam jeszcze dużo pracy – mruknął po czym
krótko się pożegnał i po chwili zniknął za drzwiami, w gwałtownym deszczu.
Świetnie – pomyślałam i przeszedł mnie dreszcz na samą myśl
wracania do zamku w taką pogodę. Wzięłam łyk kremowego piwa i wróciłam do
rozmowy z Syriuszem. Niestety nie na długo, bo po chwili obecnością zaszczycił
nas profesor Slughorn.
- Shanti, jak miło cię widzieć – przywitał się.
- Dzień dobry panie profesorze – odpowiedziałam.
- Czyżbyś zapomniała o ostatnim spotkaniu? – zapytał przyglądając mi się
uważnie.
- Nie… Ja… Miałam szlaban – skłamałam.
- Szlaban – powtórzył zdziwiony. Nie byłam pewna czy do końca mi
uwierzył. – A to pech! Ale tak się
składa, że organizuję małą kolacyjkę w środowy wieczór.
- Och, to świetnie – powiedziałam starając się, by zabrzmiało to
przekonująco. – Z pewnością przyjdę.
- Taką miałem nadzieję – uśmiechnął się, ciągle ignorując obecność
Syriusza, choć ten i tak nie wydawał się z tego powodu niezadowolony. – A więc
do zobaczenia!
Odetchnęłam z ulgą, kiedy w końcu się oddalił, co nie
umknęło uwadze Black’a. Tak też rozpoczęła się długa rozmowa na temat Klubu
Ślimaka, założonego przez Slughorna. Czas mijał nam wyjątkowo szybko. Byłam
zdziwiona jaką przyjemność sprawia mi rozmowa z Black’iem. Co chwilę
wybuchaliśmy śmiechem. Dopiero patrząc na zegar wiszący na jednej z ścian pubu
zorientowałam się jak jest późno.
- Na Merlina, sprawdziany zaczęły się półtorej godziny temu!
- No, to teraz już na pewno nie zdążymy… Ale chyba najwyższy czas wracać,
co?
Wtem usłyszałam głośny grzmot. Wzdrygnęłam się.
- Chyba nie powiesz, że… Boisz się burzy? – zapytał nieskutecznie tłumiąc
śmiech.
- Och, bardzo śmieszne – mruknęłam krzyżując ręce nie piersiach i próbując
przybrać obrażoną minę.
- Chodź, znam dobre skróty.
***
Kiedy byliśmy już w zamku od razu udaliśmy się do
dormitorium, gdzie trwała już mała impreza na cześć nowych zawodników. Ledwo
przeszłam przez dziurę w portrecie, kiedy podbiegła do mnie Katie zarzucając mi
ręce na szyję.
- Dostałam się, Shanti, dostałam! – krzyczała uradowana.
- To świetnie!
- Ciasteczka? – zapytał James, wyciągając w moją stronę rękę z pełnym
talerzem przeróżnych słodkości.
- Nie, dzięki – odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
- A ja się chętnie skuszę – powiedział Peter sięgając po jedno z nich.
- Peter, to nie… - zaczął James, ale umilkł w połowie zdania przyglądając
się teraz chłopakowi z zainteresowaniem.
Po chwili wszyscy wokół, prócz mnie,
Remusa i Petera wybuchli śmiechem. Włosy Pettigrewa zmieniły kolor na wściekle
różowy. Po chwilowej uldze, że nie spotkało to mnie, uświadomiłam sobie niecne
plany Rogacza, co do mojej fryzury.
- Zabiję cię, Potter.
Heheh, Potter i jego pomysły.
OdpowiedzUsuńUlala czyżbym była pierwsza..? Moja droga panno, a o której toż to godzinie dodaje się rozdziały..?!?
Nie, no żartuję, ucieszyła mnie ta informacja ^^
Świetny rozdział. Zastanawiam się czy będzie z Remusem czy z Syriuszem.. Eh.. Nie wiem..!
Idę spać... Dobranoc ;)
Ło ty pierunie! Ja też chcę mieć takiego wena!
OdpowiedzUsuńJa bym była pierwsza, Yokita, ale jak zwykle mój komputerek się rozpie... wala xD No cóż... ma się tego pecha.
Osz ty nocna dziewczyno! Na serio, dzisiaj już mi odbija po minionym dniu... Zaraz lecę spac, więc szybko skomentuję.
Rozdział mi się podoba. Więcej nic nie powiem, bo mi się oczy kleją. Jestem zbyt zmęczona po koncercie, który jeszcze trwa. Aż słychac go u mnie w domu. Nie, nie wiem, dlaczego to piszę.
Doooobranoc... xD
Weny mnóstwo
Yyyy... jeszcze nie śpię, ale zaraz to zrobię!
UsuńSuper szablon xD
Taki mroczny... trooooszeczkę.
Dobranoc -.-
"Po krótkiej teorii przyszedł czas na praktykę" zamiast praktykę przeczytałam prywatkę, gdybyś widziała jak wytrzeszczyłam oczy do monitora hahaha xD.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, w końcu dłuższy! Bardzo popdbał mi się moment z Remusem i Shanti, aż miło się czyta...takie to romantyczne :DD . Podobał mi się pomysł z tymi ciasteczkami na końcu, ten James i jego pomysłyy..:)
tajemnice-hogwartu
podobał, ups * :D
UsuńRozmowy Shanti z Syriuszem są genialne :) Ale ja wciąż myślę, że Shanti bardzo pasuje do Remusa, a nawiasem mówiąc lubię bardziej Syriusza. Wierzę, iż zrozumiałaś mój komentarz.
OdpowiedzUsuńŚwietny szablon! Pobierałaś go, czy robiłaś sama? Mogłabyś się podzielić weną! Ja nie wiem, skąd Ty ją czerpiesz! Rozdział przypadł mi do gustu. Tak w ogóle, ciekawe jakby Shanti wyglądała w różowych włosach ;D. No i poszła z Syriuszem... ciekawe, czy coś z tego będzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
[iluzja-zla.blogspot.com]
Dziękuję, robiłam sama :)
UsuńChętnie bym się podzieliła gdyby była taka możliwość ;D
Faktycznie szybko napisałaś. Ale to mnie tylko cieszy. Rozdział fajny, wyjście z Syriuszem przynajmniej ja uważam za udane. Co do reszty to fajnie mi się czytało, długość w sam raz no i w następnej notce proszę o więcej scen sam na sam Shanti z Syriuszem. Uwielbiam go zwłaszcza jego riposty i pomysły. :) Kiedy coś nowego u mnie to chyba nawet najstarsi górale nie wiedzą, ale jak już coś będzie, to dam znać :)
OdpowiedzUsuńCo prawda powoli, ale widać, że pomiędzy Syriuszem, a Shanti coś zaczyna się dziać. Spodobało mi się to, ze dziewczyna zgodziła się pójść z Blackiem do Trzech Mioteł, bo dzięki temu mogli sobie spokojnie porozmawiać i być może Shanti przekona się do niego... ^^.
OdpowiedzUsuńHaha, rozwaliła mnie ta akcja z ciasteczkami. Haha, kiedy Potter wpadnie na jakiś pomysł, naprawdę lepiej trzymać się od niego z daleka ;D.
Rozdział bardzo mi się podobał, był ciekawy, a przede wszystkim była scena sam na sam: Syriusz i Shanti. Oby było takich scen więcej, chociaż nie pogardzę ich kłótniami... oczywiście na żarty ;).
Pozdrawiam!
[depths-of-truth.blogspot.com]
Hej, na http://lilyevans-jamespotter-huncwoci.blog.onet.pl/ jest nowa notka, więc zapraszam. I mogłabyś zobaczyć poprzednie ogłoszenie?
OdpowiedzUsuńArthie
Okej, nie ma sprawy;)
Usuń