Harry Potter - Empty Caldron -->

czwartek, 26 lipca 2012

8. „Zabiję cię, Potter”


Usiadłam obok Lily czekając na rozpoczęcie lekcji. Profesor przybył wcześniej i kiedy w końcu do klasy dotarli zdyszeni Huncwoci rozpoczął zajęcia. Mieliśmy ćwiczyć zaklęcie Avis, wyczarowujące małe, rozćwierkane ptaszki.  Po krótkiej teorii przyszedł czas na praktykę. Większości udało się po kilku, bądź kilkunastu próbach, niestety Peter nie mógł się dostatecznie skupić i zamiast kilku ptaszków wyczarował jednego, wielkiego kanarka. Ptak był nieproporcjonalny, miał bardzo małe skrzydełka, które uniemożliwiały mu lot ze względu na jego masę ciała. Przez salę przeszła salwa śmiechu, kiedy ten nagle wybuchnął podpalając brwi siedzącej nieopodal Petera dziewczyny.
Na pozór długa lekcja zaklęć minęła mi wyjątkowo szybko. Pewnie ze względu na to, że w przeciwieństwie do transmutacji był to jeden z moim ulubionych przedmiotów, zaraz po eliksirach.
Oczywiście nadal unikałam Black’a jak tylko mogłam. Po tym, co zrobiłam z nim na korytarzu miałam lekkie wyrzuty sumienia, ale w końcu uznałam, że mu się należało. Ostatnio robił wszystko, by mnie zniechęcić do swojej osoby. Fakt, że nieświadomie wcale go nie usprawiedliwiał. Na szczęście na lekcjach był pochłonięty rozmowami z Potter’em.
Wyszłam z klasy z zamiarem udania się na obiad, kiedy nagle obok mojego ramienia błysnęło szkarłatne światło. Odruchowo odwróciłam się wyjmując w międzyczasie różdżkę. Moim oczom ukazała się na oko młodsza ode mnie brunetka, z włosami spiętymi w luźny kucyk. Na nosie miała prostokątne okulary, które dodawały jej powagi. Nie była zbyt urodziwa, a do tego nieco przy kości. Po szatach zorientowałam się, że była z Hufflepuffu.
- Co tak stoisz, szmato!? – rzuciła.
Pozostawiłam jej odzywkę bez komentarza, uniosłam jedynie na wszelki wypadek różdżkę. Domyśliłam się od razu, że to jedna z fanek Potter’a bądź Black’a.
- Petrificus Totalus! – ryknęła.
- Protego – odpowiedziałam natychmiast.
Zaklęcie odbiło się, jednak moja „przeciwniczka” go uniknęła.
- Nie zmuszaj mnie, bym zrobiła ci krzywdę – mruknęłam lekko zdenerwowana, że znów muszę używać czarów na korytarzu. O tak, dawałam świetny przykład jako prefekt.
- TY? – jej głos był przesiąknięty wyraźną kpiną. – No, dalej!
Uśmiechnęłam się na to lekko. Dziewczyna najwyraźniej nie miała o mnie żadnego pojęcia. Nie chciałam jednak dać się sprowokować jakiejś małolacie.
- Rictusempra !– kolejny błysk z jej różdżki.
Odskoczyłam bez większego problemu. Widać było, że Puchonka nauczyła się od swoich idoli bezmyślnego rzucania zaklęć na prawo i lewo, ale ich celność była znikoma.
- Expelliarmus – podniosłam głos celując w jej różdżkę. Parę sekund później leżała na podłodze obok mnie.
- Accio różdżka – przywołałam ją, chwytając wolną ręką.
Obrzuciła mnie wściekłym spojrzeniem. Już otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale ją wyprzedziłam.
- Szlaban, za używanie czarów na korytarzu. Do końca tygodnia czeka cię czyszczenie nocników w Skrzydle Szpitalnym – uśmiechnęłam się pod nosem. – A ten twój patyczek… – tu podniosłam rękę, w której trzymałam dopiero, co odebraną jej różdżkę. – Odbierzesz u opiekunki swojego domu, skoro nie potrafisz się nim normalnie posługiwać.



***



- Jutro jest wyjście do Hogsmeade! – poinformowała mnie przy obiedzie Lily, z wyraźnym entuzjazmem.
Ucieszyłam się. Na samą myśl o odrobinie piwa kremowego przy stoliku w Trzech Miotłach zrobiło mi się nadzwyczaj przyjemnie. Poprzednią możliwość odwiedzenia magicznej wioski odwołano z nikomu nie znanych powodów.
- Co z tego – westchnęła Katie. – W sobotę są sprawdziany do drużyny!
- Och, jeśli myślisz, że mam zamiar zostać i patrzeć jak Potter się po popisuje, to się grubo mylisz – powiedziała rudowłosa posyłając Rogaczowi, który siedział kilka miejsc dalej, groźne spojrzenie. – Poza tym następne wyjście będzie pewnie dopiero przed świętami.
- Ale słuchajcie… Bo ja tak sobie pomyślałam, że… Tylko się nie śmiejcie! Chceięzgłosićdodrżny – wyrzuciła z siebie z niesamowitą szybkością.
- Co chcesz? – zapytałam unosząc brew.
- Zgłosić się do drużyny – wytłumaczyła już w normalnym tempie.
- To… To wspaniale – powiedziała Agnes, ale nie zabrzmiało to zbyt przekonująco.
- Dlatego pomyślałam, że na sprawdzianach…
- No oczywiście, że zostaniemy z tobą! – Lily uśmiechnęła się sprawiając, że blondynka nieco się ucieszyła.
Sama nie chciałam nic mówić, ale wcale mi się to nie podobało. Zdobyłam się tylko na wymuszony uśmiech w nadziei, że był choć trochę przekonywujący. Kto w ogóle wymyślił, by w ten sam dzień zrobić te cholerne sprawdziany?! No cóż, musiałam się jednak pogodzić z faktem, że i ten weekend spędzę w zamku.



***



Późnym wieczorem jako prefekt miałam patrolować korytarze, jednak po stwierdzeniu, że wszystko jest w najlepszym porządku i zagonieniu kilku drugoroczniaków do ich dormitoriów stwierdziłam, że przyda mi się odrobina samotności. Wspięłam się więc krętymi schodami na wieżę astronomiczną. Podeszłam do barierki i oparłam na niej ręce, najpierw rozglądając się po błoniach, by później zapatrzyć się w świecące na ciemnym niebie gwiazdy. Wzięłam głęboki oddech. Było wyjątkowo chłodno. W moje oczy dmuchał wiatr, przy okazji rozburzając mi układane wcześniej włosy. Nie przejęłam się tym, odgarnęłam je tylko za ucho, by nie leciały mi do oczu. Po chwili wpatrywałam się już w jeden punkt.
Ku mojemu zaskoczeniu usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Nie spodziewałam się nikogo w tym miejscu, zwłaszcza o tej porze. 
- Cześć – rozległ się głos należący do Remusa.
Od razu go rozpoznałam. Nawet mi trochę ulżyło, że to właśnie on, a nie ktoś inny.
- Hej – przywitałam się nie odrywając wzroku od obranego wcześniej punktu. – Jak mnie tu znalazłeś?
- Mam swoje sposoby – odrzekł tajemniczo, podchodząc powoli do barierki. – Ale zastanawia mnie, co tutaj robisz.
- Przyszłam pomyśleć – powiedziałam.
- Często tu przychodzisz? – zapytał, po czym podobnie jak ja oparł się o balustradę.
- Właściwie poza lekcjami nigdy tutaj nie byłam.
- Tak myślałem. A ja czasem tu bywam, kiedy nie mogę zasnąć – powiedział lekko się uśmiechając. – Widoki tutaj są piękne.
- Och, tak – odwzajemniłam uśmiech spoglądając na niego.
- Wybacz, może nie powinienem pytać, ale pokłóciłaś się o coś z Syriuszem? – zapytał przerywając chwilową ciszę. - Od jakiegoś czasu oboje dziwnie się wobec siebie zachowujecie. Nie musisz odpowiadać jeśli nie chcesz.
Zadrżałam. Nie wiedziałam czy z zimna, czy strachu przed dalszą rozmową. Nie lubiłam tego tematu.   
- Nie, wszystko w porządku – mruknęłam po chwili zastanowienia.
Czułam, że chłopak uważnie mi się przygląda. Co prawda nie znałam celu tej rozmowy, ale chciałam jak najszybciej zmienić temat. Próbowałam szybko coś wymyśleć, ale nic konkretnego nie przychodziło mi do głowy, więc milczałam, wracając do obserwacji pogrążonych w ciemnościach błoni.
Znów poczułam okropny chłód. Cóż, w końcu był październik, a ja, wciąż przyzwyczajona do wakacyjnego słońca nie wyjęłam nawet z kufra żadnego cieplejszego swetra.
- Zimno, co? – powiedział nagle. – Może pójdziemy do dormitorium?
- To chyba dobry pomysł – przyznałam.



***



W Pokoju Wspólnym przypomniałam sobie, że muszę dokończyć wypracowanie na eliksiry. Tak, był piątek, ale chciałam mieć już spokój w weekend. Usiadłam przy jednym ze stolików wyciągając z torby grubą książkę. Nie mogłam natrafić na to, co miałam napisać, a fakt, że było tak późno denerwował mnie jeszcze bardziej.
- Co ty tu jeszcze robisz? – usłyszałam za sobą głos Syriusza, co tylko spotęgowało narastającą we mnie złość.
- Nie widać? – powiedziałam, starając się by zabrzmiało to w miarę spokojnie. - Mógłbyś mi nie przeszkadzać?
- Mógłbym.
- A więc…? – zapytałam po chwili widząc, że nie ma zamiaru ruszyć się z miejsca.
- Powiedziałem, że mógłbym, ale nie powiedziałem, że to zrobię – wyszczerzył się.
Teatralnie przewróciłam oczami z zamiarem nie zwracania na niego większej uwagi.
- Jutro jest wyjście do Hogsmeade.
- No co ty nie powiesz – mruknęłam.
- James ma sprawdziany… Lunio chce się uczyć... Z tego co wiem, to twoje przyjaciółki też zostają i…
- I co? – przerwałam mu, w końcu zaszczycając go spojrzeniem.
- Pomyślałem, że możemy iść razem. Choćby tylko na piwo.
- To źle pomyślałeś.
- Przecież to świetny pomysł.
- Świetny? – powtórzyłam za nim kpiącym tonem. – Myślisz, że zostawię Lilkę, Agnes i przede wszystkim Katie tylko dlatego, że wymyśliłeś sobie, że pójdziemy razem?
- A dlaczego nie?
Miałabym iść z Black’iem do Hogsmeade? Cóż, na pozór głupi pomysł w tym momencie wydał mi się nie taki całkiem zły. W końcu bardzo chciałam tam iść.
- Pójdę z tobą. Jeśli wymyślisz, co mam powiedzieć reszcie – dodałam szybko.
- Nie musisz nic mówić. Zaklęcie Kameleona!
Z trudem powstrzymałam się od śmiechu.
- Ty w ogóle umiesz je rzucać? – zapytałam z niedowierzeniem.
- Ee… No, to jest właśnie ta niedoskonała część tego planu.
Westchnęłam.
- Nie, nie będę okłamywać przyjaciółek.
- W takim razie nie pozostaje ci nic innego jak powiedzieć im prawdę.
- Zwariowałeś? Zresztą… Dlaczego ja w ogóle chce z tobą gdziekolwiek iść… - mruknęłam bardziej do siebie.
- Bo od dawna ci się podobam, ale przecież od razu się nie przyznasz – ponownie się wyszczerzył.
- Och zamknij się.



***



Leżąc w łóżku myślałam o tym, co powiedzieć przyjaciółkom. W końcu zdecydowałam, że powiem prawdę tylko Lily, a Katie na pewno się nie obrazi jeśli zdążę na sprawdziany.
Rano wcieliłam plan w życie. Po śniadaniu powiedziałam rudej, co zamierzam. Nie była tym specjalnie zachwycona, ale właśnie takiej reakcji się spodziewałam. Pożegnałam się z nią i przed zamkiem prędko odnalazłam Syriusza. Przywitałam się, po czym razem ruszyliśmy w stronę wioski. Dziwnie się czułam. Ciągle wydawało mi się, że źle robie i będę żałowała tego, że się na to zgodziłam.
- Trzy miotły – odezwał się. – Musimy iść do Trzech Mioteł.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Zrobimy sobie mały jubileusz – uśmiechnął się.
Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że to właśnie tam poznaliśmy się dwa lata temu.
- Nie ma sprawy – odwzajemniłam uśmiech.
Przez całą drogę rozmawialiśmy o nowościach w sklepie Zonka. Syriusz był nimi wyraźnie zachwycony, za to ja nie miałam o nich aż tak dobrego zdania. Podobnie jak Lily uważałam, że w nieodpowiednich rękach (zwłaszcza huncwockich) mogą być niebezpieczne.
Ulice nie były zbyt zatłoczone, pewnie ze względu na sprawdziany do drużyn. Wszyscy mknęli w swoją stronę nie zatrzymując się ani na moment. Było stanowczo za zimno na zbyt długie przebywanie na zewnątrz, poza tym ciemne chmury wskazywały na to, że zbliża się deszcz. Po wizycie w Miodowym Królestwie, gdzie zdecydowanie przebywała większość uczniów i odwiedzeniu chwalonego przez Syriusza sklepu Zonka w końcu weszliśmy do Trzech Mioteł. Usiadłam przy jednym ze stolików, a Black przyniósł dwa piwa kremowe. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Pierwszy w oczy rzucił mi się profesor Slughorn popijający ognistą whisky. W końcu, po chwili niezręcznej ciszy Syriusz zaczął temat wspomnianego wcześniej profesora. Opowiadał jak razem z James’em unikali lekcji eliksirów przychodząc do pani Pomfrey i wymyślając różne dolegliwości.
- Aż kiedyś McGonagall wpadła do Skrzydła Szpitalnego i powiedziała, że jak jeszcze raz się o tym dowie, to cudownie uzdrowi nas szlabanem - skończył z uśmiechem.
- A, Syriusz, Shanti! – rozległ się głos Hagrida. – Wszystko u was w porząsiu?
- Tak, świetnie – odpowiedział. – A u ciebie?
- Dawno żeście mnie nie odwiedzali – powiedział. – Cholibka, nie macie już czasu dla starego Hagrida?
- Ee… - Syriusz wydał się zakłopotany tym pytaniem. – Na pewno wpadniemy w wolnej chwili.
- Nu, to już wam nie przeszkadzam. Mam jeszcze dużo pracy – mruknął po czym krótko się pożegnał i po chwili zniknął za drzwiami, w gwałtownym deszczu.
Świetnie – pomyślałam i przeszedł mnie dreszcz na samą myśl wracania do zamku w taką pogodę. Wzięłam łyk kremowego piwa i wróciłam do rozmowy z Syriuszem. Niestety nie na długo, bo po chwili obecnością zaszczycił nas profesor Slughorn.
- Shanti, jak miło cię widzieć – przywitał się.
- Dzień dobry panie profesorze – odpowiedziałam.
- Czyżbyś zapomniała o ostatnim spotkaniu? – zapytał przyglądając mi się uważnie.
- Nie… Ja… Miałam szlaban – skłamałam.
- Szlaban – powtórzył zdziwiony. Nie byłam pewna czy do końca mi uwierzył.  – A to pech! Ale tak się składa, że organizuję małą kolacyjkę w środowy wieczór.
- Och, to świetnie – powiedziałam starając się, by zabrzmiało to przekonująco. – Z pewnością przyjdę.
- Taką miałem nadzieję – uśmiechnął się, ciągle ignorując obecność Syriusza, choć ten i tak nie wydawał się z tego powodu niezadowolony. – A więc do zobaczenia!
Odetchnęłam z ulgą, kiedy w końcu się oddalił, co nie umknęło uwadze Black’a. Tak też rozpoczęła się długa rozmowa na temat Klubu Ślimaka, założonego przez Slughorna. Czas mijał nam wyjątkowo szybko. Byłam zdziwiona jaką przyjemność sprawia mi rozmowa z Black’iem. Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Dopiero patrząc na zegar wiszący na jednej z ścian pubu zorientowałam się jak jest późno.
- Na Merlina, sprawdziany zaczęły się półtorej godziny temu!  
- No, to teraz już na pewno nie zdążymy… Ale chyba najwyższy czas wracać, co?
Wtem usłyszałam głośny grzmot. Wzdrygnęłam się.
- Chyba nie powiesz, że… Boisz się burzy? – zapytał nieskutecznie tłumiąc śmiech.
- Och, bardzo śmieszne – mruknęłam krzyżując ręce nie piersiach i próbując przybrać obrażoną minę.
- Chodź, znam dobre skróty.



***



Kiedy byliśmy już w zamku od razu udaliśmy się do dormitorium, gdzie trwała już mała impreza na cześć nowych zawodników. Ledwo przeszłam przez dziurę w portrecie, kiedy podbiegła do mnie Katie zarzucając mi ręce na szyję.
- Dostałam się, Shanti, dostałam! – krzyczała uradowana.
-  To świetnie!
- Ciasteczka? – zapytał James, wyciągając w moją stronę rękę z pełnym talerzem przeróżnych słodkości.
- Nie, dzięki – odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
- A ja się chętnie skuszę – powiedział Peter sięgając po jedno z nich.
- Peter, to nie… - zaczął James, ale umilkł w połowie zdania przyglądając się teraz chłopakowi z zainteresowaniem.
 Po chwili wszyscy wokół, prócz mnie, Remusa i Petera wybuchli śmiechem. Włosy Pettigrewa zmieniły kolor na wściekle różowy. Po chwilowej uldze, że nie spotkało to mnie, uświadomiłam sobie niecne plany Rogacza, co do mojej fryzury.
- Zabiję cię, Potter.

12 komentarzy:

  1. Heheh, Potter i jego pomysły.
    Ulala czyżbym była pierwsza..? Moja droga panno, a o której toż to godzinie dodaje się rozdziały..?!?
    Nie, no żartuję, ucieszyła mnie ta informacja ^^
    Świetny rozdział. Zastanawiam się czy będzie z Remusem czy z Syriuszem.. Eh.. Nie wiem..!
    Idę spać... Dobranoc ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ło ty pierunie! Ja też chcę mieć takiego wena!
    Ja bym była pierwsza, Yokita, ale jak zwykle mój komputerek się rozpie... wala xD No cóż... ma się tego pecha.
    Osz ty nocna dziewczyno! Na serio, dzisiaj już mi odbija po minionym dniu... Zaraz lecę spac, więc szybko skomentuję.
    Rozdział mi się podoba. Więcej nic nie powiem, bo mi się oczy kleją. Jestem zbyt zmęczona po koncercie, który jeszcze trwa. Aż słychac go u mnie w domu. Nie, nie wiem, dlaczego to piszę.
    Doooobranoc... xD

    Weny mnóstwo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yyyy... jeszcze nie śpię, ale zaraz to zrobię!
      Super szablon xD
      Taki mroczny... trooooszeczkę.
      Dobranoc -.-

      Usuń
  3. "Po krótkiej teorii przyszedł czas na praktykę" zamiast praktykę przeczytałam prywatkę, gdybyś widziała jak wytrzeszczyłam oczy do monitora hahaha xD.
    Co do rozdziału, w końcu dłuższy! Bardzo popdbał mi się moment z Remusem i Shanti, aż miło się czyta...takie to romantyczne :DD . Podobał mi się pomysł z tymi ciasteczkami na końcu, ten James i jego pomysłyy..:)
    tajemnice-hogwartu

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozmowy Shanti z Syriuszem są genialne :) Ale ja wciąż myślę, że Shanti bardzo pasuje do Remusa, a nawiasem mówiąc lubię bardziej Syriusza. Wierzę, iż zrozumiałaś mój komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny szablon! Pobierałaś go, czy robiłaś sama? Mogłabyś się podzielić weną! Ja nie wiem, skąd Ty ją czerpiesz! Rozdział przypadł mi do gustu. Tak w ogóle, ciekawe jakby Shanti wyglądała w różowych włosach ;D. No i poszła z Syriuszem... ciekawe, czy coś z tego będzie.
    Pozdrawiam!
    [iluzja-zla.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, robiłam sama :)
      Chętnie bym się podzieliła gdyby była taka możliwość ;D

      Usuń
  6. Faktycznie szybko napisałaś. Ale to mnie tylko cieszy. Rozdział fajny, wyjście z Syriuszem przynajmniej ja uważam za udane. Co do reszty to fajnie mi się czytało, długość w sam raz no i w następnej notce proszę o więcej scen sam na sam Shanti z Syriuszem. Uwielbiam go zwłaszcza jego riposty i pomysły. :) Kiedy coś nowego u mnie to chyba nawet najstarsi górale nie wiedzą, ale jak już coś będzie, to dam znać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Co prawda powoli, ale widać, że pomiędzy Syriuszem, a Shanti coś zaczyna się dziać. Spodobało mi się to, ze dziewczyna zgodziła się pójść z Blackiem do Trzech Mioteł, bo dzięki temu mogli sobie spokojnie porozmawiać i być może Shanti przekona się do niego... ^^.
    Haha, rozwaliła mnie ta akcja z ciasteczkami. Haha, kiedy Potter wpadnie na jakiś pomysł, naprawdę lepiej trzymać się od niego z daleka ;D.
    Rozdział bardzo mi się podobał, był ciekawy, a przede wszystkim była scena sam na sam: Syriusz i Shanti. Oby było takich scen więcej, chociaż nie pogardzę ich kłótniami... oczywiście na żarty ;).

    Pozdrawiam!

    [depths-of-truth.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, na http://lilyevans-jamespotter-huncwoci.blog.onet.pl/ jest nowa notka, więc zapraszam. I mogłabyś zobaczyć poprzednie ogłoszenie?
    Arthie

    OdpowiedzUsuń